sobota, 2 lutego 2013

Coś więcej niż jedzenie

Dobrze jest od czasu do czasu coś dla kogoś ugotować, nakarmić ciało i duszę. Ostatnio gotowałam tylko dla siebie, co nie znaczy, że gorzej czy z mniejszym zaangażowaniem. Nie. Ale dobrze jest dać komuś to, co w sercu. Bo każde przygotowywanie posiłku jest ceremonią, medytacją, zabawą, tańcem. Bez pośpiechu, z szacunkiem do tego, co ma być podane, co stanie się dla kogoś energią na kilka godzin. Z czystym umysłem jak to tylko możliwe, by żadna ciężka myśl nie przeszła do brokułów czy marchewek, które niewinnie czekają na dalszy los.

Pamiętam jak moja Nauczycielka lomi, Danusia Adamczyk, powiedziała: każdy ziemniaczek obieram z miłością i on się odwdzięczy dobrą energią, kiedy go zjem. Miała rację. Jest ogromna różnica, kiedy obiera się warzywa od niechcenia i machinalnie wrzuca do zlewu jak niepotrzebny przedmiot, a kiedy delikatnie odkłada i spokojnie kroi, posypuje ziołami. Nie potrafię powiedzieć gdzie tkwi ten magiczny „myk”, ale moje ciało bezbłędnie rozpoznaje różnice. Dlatego coraz rzadziej jem w lokalach, czasem kawa czy ciastko.

Dlatego lubię gotować, piec czy przygotowywać surówki przy ulubionych dźwiękach muzyki. Śpiewam, tańczę, uśmiecham się i zapominam o tym, co działo się przed chwilą, co muszę załatwić, komu zapłacić, a kto ma mi coś oddać. Jest tylko jedzenie i ja, starająca się wlać w posiłek jak najwięcej pozytywnych emocji. Czy działa? Ci, co kosztują, mówią, że pysznie. Mam nadzieję, że trawi się też spokojnie, a to, co dobre ładuje akumulatory.

A kiedy sama jem u kogoś, lubię zamknąć oczy przy pierwszym kęsie, poczuć nastrój tego, kto przygotował strawę, usłyszeć jego muzykę, zobaczyć co było w jego oczach, kiedy mieszał łyżką w garnku. I dziękuję za każde ziarenko ryżu, liść sałaty, skrawek marchewki. Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że mogę jeść to, co zjadam. Od tych, którzy zasiali ziarno, przez tych, którzy zebrali plony, stworzyli urządzenia, dzięki którym można coś przygotować, po tych, którzy w finale stawiają przede mną posiłek. Sobie też dziękuję.

Mój hinduski Nauczyciel udzielił mi cennej lekcji: - Wszystko jest Bogiem. Patrz na świat takimi oczami. Jeśli nie szanujesz jedzenia, twoje zdrowie też będzie marne. Żadne jedzenie nie uczyni cię chorym. To myślenie o tym, że po zjedzeniu tego czy owego będziesz się źle czuła to powoduje. Jedzenie jest tylko jedzeniem, a to ludzie zabijają się dla smaku, a przecież ten nie daje energii. Energia znajduje się w jedzeniu. A często coś, co jest mało smaczne okazuje się być najzdrowszym. Dlatego pamiętaj, Bóg, którego widzisz gołym okiem, jest jedzeniem. Dziękuj za to, co masz na talerzu. Bądź zawsze za to wdzięczna, bo to dar od Boga.

1 komentarz:

  1. To zdaje się środowy wspólny obiad był u Ciebie - mniam:)

    OdpowiedzUsuń

Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)