sobota, 8 marca 2014

Głos ciszy


Kochana,
Ostatnio dużo się u mnie dzieje, choć nic się nie dzieje. I chyba tak to już jest, że właśnie w bezruchu ruchu moc. Nasza ostatnia rozmowa jedynie utwierdziła mnie w przekonaniu, że mniej, znaczy więcej. Pamiętasz? Zadzwoniłaś podziękować mi za moją nową książkę, za słowa, które w niej... Powiedziałaś, że dopiero teraz mnie poznajesz, że zawsze tylko słucham, nie oceniam, jestem i dopiero teraz rozumiesz dlaczego właśnie w ciszy zanurzona rozmawiam z Tobą. Milczenie też jest piękną odpowiedzią, ale nie takie uparte, zawzięte, pełne dyskomfortu: Teraz będę milczeć i już. Nie… Cisza, w której się wtedy znajduję jest przestrzenią otwartą na wszystko, przestrzenią, która pochłania wszystko, z której wyłania się tylko to, co na dany moment jest potrzebne. To cisza pełna życia, choć może ja nazbyt żywotności wtedy nie wykazuję. To cisza zabierająca to, co zbędne, wypełniająca po brzegi, które też się rozmywają bo tej ciszy żaden brzeg nie jest potrzebny…

Pamiętam Indie i ashram Milczącego Świętego jak nazywano tamtejszego mistrza… On po prostu był. Siadał z nami w jednej sali medytacyjnej, a jego pojawienie się zmieniało wszystko, choć przecież nic się nie działo. On po prostu wchodził, a wraz z nim COŚ niosące w sobie WSZYSTKO. I nawet nie trzeba było otwierać oczu by upewnić się, że on był. Nie opiszę Ci tego tak do końca, choć mnie często pytasz jak dotrzeć do tego miejsca… Nie ma jednej drogi, jednej mapy, jednego pojazdu. To tak jakby dać przepis na zakochanie się komuś, kto nigdy nie był zakochany. Jakkolwiek będziesz próbowała opisać ten stan, poniesiesz klęskę. Każdy sam smakuje życia i w odpowiednim momencie przychodzi doświadczenie albo nie. Niczego nie przyspieszysz…

Ale skoro pytasz mnie jak to jedyne co mogę Ci odpisać to, bądź cicha. Zamiast mówić słuchaj. Wyłącz swój głos, poproś go na ławkę rezerwowych i zaproś na boisko uszy, które niewidzialnym układem łączą się z sercem. I tam zostań. Nawet jeśli z kimś rozmawiasz, słuchaj, ale nie tak grzecznościowo przytakując głową. Słuchaj sobą, sercem, a umysł zostaw kilka kroków za sobą. Po Twoim wewnętrznym niebie będą przepływały myśli, które bardzo by chciały zaczepić się o Ciebie, wbić haczyk byś zareagowała na nie, stanęła w ich obronie, ruszyła na wojnę, trupy za sobą zostawiała, po czerwonym dywanie szła zwycięsko dumnie prężąc zbryzganą krwią wrogów zbroję…

I różnie będą Cię wabiły bataliony myśli. Oj różnie. Przygotuj się na największe tortury, pokusy, testy. Czasem przyjdzie do Ciebie cała armia myśli i w Tobie zacznie rozgrywać się akcja Gwiezdnych Wojen… To nic przyjemnego, zapewniam Cię. Ale jeśli raz przejdziesz przez to piekło, już więcej nie będziesz musiała. Mimo trawiącego Cię ognia to i tak jest niczym w porównaniu z życiem, w którym każdego dnia wierzysz fałszywym myślom, kiedy pozwalasz im rządzić, przylegać do Twojej istoty jak wygodny płaszcz skrojony u światowych projektantów mody. Wiara w te fałszywe fatałaszki niszczy Cię dzień po dniu jak najgorszy z nałogów. Wyżre Ci wnętrzności i zostawi z przekonaniem, że musisz, że powinnaś, że nie wypada, że masz być jakaś. Ale wystarczy, że powiesz NIE, STOP, że pozwolisz myślom jedynie przepływać… Tak naprawdę to proste, choć uwierzyłaś tym, którzy mówili, że to takie trudne i wymaga wędrówki na najwyższe góry…

Pytasz, to tym razem Ci odpowiadam… Moja jedyna „rada”… Bądź ciacha. Zamiast mówić słuchaj… Aż pewnego dnia zobaczysz nie otwierając oczu. I poczujesz, choć Twoje wszystkie zmysły będą całkowicie wycofane. Po prostu „zakochasz się” i będziesz wiedziała, że to jest TO. Ale w tak zwanym międzyczasie, bądź cicha… I choć nie wydostanie się z Ciebie żaden dźwięk, Ty usłyszysz hałas, który ciężko wytrzymać… To przygotowania wojenne Twojego umysłu, który zbiera najpotężniejszą armię… A Ty nadal bądź cicha. Bądź. Czekaj. Jeśli przyjdą, wystarczy, że zrobisz… nic… Potraktuj je jak bańki, które puszcza rozradowane dziecko w parku. Patrz jak lecą wyżej i wyżej, jak rozwiewa je na wszystkie strony wiatr, jak pękają jedna za drugą… Dziecko choć jest nimi oczarowane nie biegnie by je złapać wszystkie i na powrót wtłoczyć w mydliny… Dziecko je produkuje i puszcza. Po prostu puszcza i patrzy z błyskiem w oku jak znikają.

I choć nie zrobisz nic, wygrasz… Wygrasz wolność…

I będziesz myślała, że zaraz eksplodujesz, że już dłużej nie możesz się bronić, że którąś z myśli musisz przyjąć bo inaczej oszalejesz, że COŚ musisz zrobić… Ale to też jest myślą… Wszystko, co tak przychodzi, napiera, naciska, to myśl, której zależy na jednym: pożreć kawałek Twojej wolności, nachapać się Twoją przestrzenią, zacisnąć zimne szpony na Tobie i trzymać w swoistym dance macabre byś nie pląsała taka wolna… Zauważ tę grę. Śmiej się do tych wszystkich myśli. Każda jedna jest fałszywa. Nawet ta najpiękniejsza… Może zwłaszcza ona… W przestrzeni ciszy nie ma chcę, kocham, nienawidzę, wybaczam, pragnę… Tam… Nawet nie znajduje się tam, ona zawsze jest tutaj… I nie musisz jej szukać. Ona jest w Tobie od zawsze. To tak jak ze słońcem. Przecież zawsze świeci, tylko czasem pojawiają się chmury i na chwilę nie widzisz, ale czy to znaczy, że słońca nie ma?

Wystarczy, że zrobisz kilka kroków do tyłu, popatrzysz na płynące myśli i nie pozwolisz żadnej do siebie przylgnąć, a nawet jeśli tak się stanie, zauważysz to i zdejmiesz z siebie jak suchy jesienny liść, który spadł Ci na głowę…

Bądź cicha kochana… To wszystko co mogę Ci napisać…

I zobaczysz. I usłyszysz. I poczujesz. I zaśmiejesz się, że to takie proste…   
   
Ściskam Cię mocno i wierzę, że wygrasz tę wojnę, wcale na nią nie wyruszając…

A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)