No i się stało...
Od dziś w niektórych księgarniach można już kupić moje najnowsze dziecko... [merlin].
Do wszystkich jeszcze nie dotarła, ale na dniach powinna pojawić się też w empikach. Zamykam tą książką pewien etap mojego życia, ważny, trudny, transformujący, potrzebny. Wykrzesałam z siebie najjaśniejsze iskierki i w tej książce między litery wpuściłam... Dzielę się swoim doświadczeniem, wiedzą, pogubieniem i odnalezieniem. Czuję dziś ogromne wzruszenie bo jednocześnie żegnam stare i witam nowe. Oto stoję na pustyni, za mną pusto, przede mną pusto. Wiem, że mogę iść wszędzie i nie ważne dokąd dotrę i kto będzie obok mnie... Cieszy mnie droga, ciepło piasku pod stopami, migotliwość drobinek, które pokazują fragmenty mnie samej. Rozpoznaję się na nowo.
Pamiętam dzień, w którym wzięłam do ręki moją pierwszą książkę... Niby wiedziałam, że to ja ją napisałam,
ale wyglądała tak obco... Choć pracowałam nad nią półtora roku i dostarczyła mi wielu wrażeń twórczych w chwili gdy znalazła się w księgarniach przestałam się z nią utożsamiać. Praca wykonana, dziecko wydane na świat otrzymało wszystko to, co miałam w sobie najlepsze, więc je uwalniam, niech idzie swoją drogą. I tak samo jest z nową książką. Ciąża trwała długo. Poród był krótki, intensywny, ale wart każdej jednej kropli potu, napiętego mięśnia, zmęczonych oczu, nocy nieprzespanych. I miewałam po drodze chwile zwątpienia, i miewałam momenty rezygnacji, i miewałam dni pustki. Ale coś kazało mi działać mimo wszystko, pokonywać zmęczenie, trudności, zniechęcenie, niecierpliwość, lęk. I dziś mogę śmiało podpisać się pod słowami z Biegnącej z wilkami (i nie dotyczy to tylko życia twórczego...):
Jeśli boisz się niepowodzenia, zacznij mimo to, a jeśli nie można inaczej, to ponieś klęskę, pozbieraj się i zacznij od nowa. Jeśli znów się nie uda, to co z tego? Zacznij jeszcze raz. To nie porażka powstrzymuje - to niechęć zaczynania od początku powoduje stagnację. Co z tego, że się boisz? Jeśli się obawiasz, że coś wyskoczy i cię ugryzie to niech się to wreszcie stanie. Niech twój strach wyjrzy z ciemności i cię ukąsi, żebyś miała to już za sobą i mogła się posuwać dalej. Przezwyciężysz to. Strach minie. Lepiej żebyś wyszła mu naprzeciw, poczuła go i pokonała, zamiast mieć w nim wieczną wymówkę od czyszczenia rzeki.
Już dawno przestałam odkładać moje życie na później. I choć często się jeszcze boję to łapię lęk za chłodne dłonie i idę. Po drodze go przytulę. Po drodze na niego nawrzeszczę. Po drodze się popłaczemy. I czasem lęk gubi rytm bo mój krok dla niego za szybki, więc wtedy sobie pędzę przez moją pustynię tyle ile fabryka dała ;-).
PS i znowu jestem w twórczej ciąży... Ciekawe jak długiej i co mi ten czas przyniesie ;-).
gratuluję.....narodzin dzidziusia..:-):-):-) "pewnie geny dostał po mamie"...:-)
OdpowiedzUsuńśmietanka genów :-)
UsuńGratulacje
OdpowiedzUsuńhttp://www.viralnova.com/beach-art/
becaouse of fun...
Usuńbardzo bardzo gratuluję i spieszę ją przeczytać z ogromną przyjemnością ;)))
OdpowiedzUsuńJK
dziękuję :))
UsuńGratuluję kochana!
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie przeczytać obie!
Dziękuję! :) co prawda nie wiem czy ta pierwsza jeszcze jest dostępna w księgarniach, bo ona wydana już dawno temu :))
UsuńCieszę sie razem z Tobą :)))
OdpowiedzUsuńBędę dzielił się z innymi tą RADOSNĄ nowiną :)))
:) :) :)
OdpowiedzUsuńPewnego dnia o pewnej porze pewnym krokiem przybędę po autograf:):)
OdpowiedzUsuńGratulacje.Jak dobrze jest realizować marzenia....
Przytulam
Agnieszko, gratuluję Ci serdecznie kolejnego dziecka, dziękuję za trud doświadczania i pisania, nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po Twoją książkę :) Jak tylko zawitam do Polski, lecę do księgarni :) Ściskam, Agnieszka
OdpowiedzUsuńksiążka bardzo ciekawa...:-):-):-) dziś zamiast ugotować obiad....zrobię ucztę gotowania....a w poniedziałek.....no właśnie....:-):-):-) co mi szkodzi???
OdpowiedzUsuń