niedziela, 12 stycznia 2014

Kapie mi z nosa





Wzruszam się ostatnio coraz częściej, co przy mojej i tak całkiem niezłej siąpliwości nosem to już nadmiar wody w systemie. Wzruszają mnie ludzie. W centrum miasta obserwuję jak przyklejone do szyb twarze mijają mnie, autobus za autobusem. Podnoszę głowę w górę, samoloty latają swoimi podniebnymi drogami, a w nich ludzie i ich marzenia, miłości, nadzieje, plany. Wzruszają mnie ludzkie możliwości. Ot, ostatnio byłam na spotkaniu z podróżnikiem, który przyprawił mnie o solidną powódź… Łukasz Supergan pokonał ok 4tys. kilometrów pieszo. Z Warszawy do Santiago de Compostela… I przypomniałam sobie… Znowu sobie przypomniałam… Że jakkolwiek absurdalny wydaje się głos ze środka serca, on nie da o sobie zapomnieć. I będzie pukał tak długo, i będzie drążył tak długo, aż tunel przekopie, aż drzwi się otworzą i wyruszy się w podróż do kolejnej odsłony prawdy o sobie samym.

Więc się wzruszam dalej, a każda łza oczyszcza, uwalnia z mięśni zastygłe napięcia. I na razie nie robię nic, nie ruszam, nie rzucam się w ramiona przygody, nie rwę włosów z głowy, że nie ma mnie gdzieś, gdzie bym chciała być. Na razie jestem w sobie i z sobą. Blisko. Wiem, że za chwilę ruszę z miejsca przed siebie. Wiem, że jeszcze chwilę. Na razie nadsłuchuję z której strony przyjdzie wiatr zmiany i popijam świeżo wyciśnięty sok marchewkowy. Dbam o siebie. Oczyszczam wspomnienia. Wybaczam. Rozluźniam napięcia. Jeśli myślę NIE mówię NIE. Umacniam się w sobie. Opadają kolejne warstwy brudu, którym żywiłam się długo. Fałsz brałam za prawdę. A od kiedy karmię się prawdą jest mi lżej o setki kilogramów. Bo jeśli myślę NIE mówię NIE, bo kocham siebie, do dbam o siebie i skoro tak, to nie będę okłamywać samej siebie… Moje ciało tyle lat wiernie mnie uczy tej prostej prawdy: KOCHAJ SIEBIE. Więc sobie znowu pochlipuję przedzierając się przez błotnistą leśną drogę. I co z tego, że się pobrudziłam, przecież się umyję, a nie zawrócę tylko dlatego, że droga jest jaka jest. Śmiesznie tak wędrować po błocie… Znowu zachwycam się ciałem. 

A po długiej wędrówce, na miłe popołudnie wywiad  z Leszkiem Bzdylem w Wysokich obcasach extra, który wywołuje kolejne fale wzruszenia. Jak dobrze czytać takie znajome słowa… I znowu mi się chce płakać, więc sobie pochlipię z wdzięczności, popiję cappuccino, a Was zostawię z fragmentami wywiadu, pod którymi się podpisuję i wymownym filmikiem..:
(…)
Nie szanujemy naszych ciał, nie słyszymy, co do nas mówią. Traktujemy je przedmiotowo. Jest jak obce terytorium, które w chwili narodzin dostaliśmy w posiadanie. Mamy zakodowany kulturowo mocny podział: ja i moje ciało. Ciało to wróg największy, który nosi po ulicy naszą głowę. To coś niedoskonałego, grzesznego. Raz na jakiś czas musimy naszego ciała użyć: nakarmić, wyspać, zaspokoić seksualnie. Ciało zaniesie mnie do sklepu. Boli mnie, nienawidzę go. Najchętniej tobym je wymienił albo poprawiał bez końca. A już najlepiej gdybym mógł o nim wreszcie zapomnieć.
(…)
Ludzie poruszają się mniej więcej w rytmie, alkohol w nich się kręci, więc i kończyny się kręcą. To zachowanie godowe, tarłowisko, nuda. Ale bywa, że jakieś ciało odkleja się od knajpianego banału i to tańczące ciało daje się czytać, wysyła wiele komunikatów, niekoniecznie muszą one mieć erotyczny podtekst. To ciało balansuje na granicy religijnej ekstazy i nie ma żadnych wymyślonych figur, które podejrzeć można w telewizorze, nie ma form, które uczą szkoły tańca – jest ruch w formie czystej. I wtedy można łatwo dojść do wniosku, że ludzie po to właśnie wymyślili taniec. Jakiegoś kawałka świata nie dało się wyrazić słowami, ktoś zaczął rytmicznie uderzać, ktoś inny dopasował do tego rytmu oddech, a później ten oddech zamienił się w ruch.
 (…)
Jak dogadać się w własnym ciałem? – Przede wszystkim to warto zacząć z ciałem rozmawiać. Ono wielokrotnie jest mądrzejsze od naszej myśli o nim. Niczego od niego nie żądać. Nie traktować jako narzędzia. Ono mówi do nas w swoim języku i dobrze się tego języka naszego ciała uczyć. Ta nauka nie ma końca. Ale ta nieskończoność jest nadzwyczaj intrygująca.

4 komentarze:

  1. To piękne, że płaczesz, naprawdę. To tylko świadczy o tym, że jesteś kobietą wrażliwą, a płacz ma w sobie właściwości oczyszczające. Oczyszczające szczególnie serce i duszę!

    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Agnieszko. Bardzo się cieszę, że jesteś częścią mojego świata. I że piszesz, dzielisz się sobą. Ostatnio regularnie zaglądam tutaj, szukam inspiracji, wytchnienia, uśmiechu, zatrzymania się i znajduję. Twoja praca nad sobą, nad nauką słuchania siebie i zaufania sobie inspiruje mnie i zachęca do zrobienia tego samego. Zaufania sobie i własnemu sercu, bo to ono zna połączenie ze Wszechświatem. Nauka trudna, ale jedyna, w jakiej widzę sens. Przesyłam Miłość do Twojego serducha. Dziękuję, że jesteś i że się dzielisz. Ściskam. AB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłość i dobre słowa, niech wrócą do Ciebie po stokroć pomnożone :)

      Usuń

Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)