Wzruszam się ostatnio coraz
częściej, co przy mojej i tak całkiem niezłej siąpliwości nosem to już nadmiar
wody w systemie. Wzruszają mnie ludzie. W centrum miasta obserwuję jak
przyklejone do szyb twarze mijają mnie, autobus za autobusem. Podnoszę głowę w
górę, samoloty latają swoimi podniebnymi drogami, a w nich ludzie i ich
marzenia, miłości, nadzieje, plany. Wzruszają mnie ludzkie możliwości. Ot,
ostatnio byłam na spotkaniu z podróżnikiem, który przyprawił mnie o solidną
powódź… Łukasz Supergan pokonał ok 4tys. kilometrów pieszo. Z Warszawy do Santiago
de Compostela… I przypomniałam sobie… Znowu sobie przypomniałam… Że jakkolwiek absurdalny
wydaje się głos ze środka serca, on nie da o sobie zapomnieć. I będzie pukał
tak długo, i będzie drążył tak długo, aż tunel przekopie, aż drzwi się otworzą
i wyruszy się w podróż do kolejnej odsłony prawdy o sobie samym.
Więc się wzruszam dalej, a każda
łza oczyszcza, uwalnia z mięśni zastygłe napięcia. I na razie nie robię nic,
nie ruszam, nie rzucam się w ramiona przygody, nie rwę włosów z głowy, że nie
ma mnie gdzieś, gdzie bym chciała być. Na razie jestem w sobie i z sobą.
Blisko. Wiem, że za chwilę ruszę z miejsca przed siebie. Wiem, że jeszcze
chwilę. Na razie nadsłuchuję z której strony przyjdzie wiatr zmiany i popijam
świeżo wyciśnięty sok marchewkowy. Dbam o siebie. Oczyszczam wspomnienia.
Wybaczam. Rozluźniam napięcia. Jeśli myślę NIE mówię NIE. Umacniam się w sobie.
Opadają kolejne warstwy brudu, którym żywiłam się długo. Fałsz brałam za
prawdę. A od kiedy karmię się prawdą jest mi lżej o setki kilogramów. Bo jeśli
myślę NIE mówię NIE, bo kocham siebie, do dbam o siebie i skoro tak, to nie
będę okłamywać samej siebie… Moje ciało tyle lat wiernie mnie uczy tej prostej
prawdy: KOCHAJ SIEBIE. Więc sobie znowu pochlipuję przedzierając się przez
błotnistą leśną drogę. I co z tego, że się pobrudziłam, przecież się umyję, a nie zawrócę tylko dlatego, że droga jest jaka jest. Śmiesznie tak wędrować po błocie… Znowu zachwycam się ciałem.
A po długiej wędrówce, na miłe popołudnie wywiad z Leszkiem Bzdylem w Wysokich
obcasach extra, który wywołuje kolejne fale wzruszenia. Jak dobrze czytać takie
znajome słowa… I znowu mi się chce płakać, więc sobie pochlipię z wdzięczności,
popiję cappuccino, a Was zostawię z fragmentami wywiadu, pod którymi się podpisuję i wymownym filmikiem..:
(…)
Nie szanujemy naszych ciał, nie
słyszymy, co do nas mówią. Traktujemy je przedmiotowo. Jest jak obce
terytorium, które w chwili narodzin dostaliśmy w posiadanie. Mamy zakodowany
kulturowo mocny podział: ja i moje ciało. Ciało to wróg największy, który nosi
po ulicy naszą głowę. To coś niedoskonałego, grzesznego. Raz na jakiś czas
musimy naszego ciała użyć: nakarmić, wyspać, zaspokoić seksualnie. Ciało
zaniesie mnie do sklepu. Boli mnie, nienawidzę go. Najchętniej tobym je
wymienił albo poprawiał bez końca. A już najlepiej gdybym mógł o nim wreszcie
zapomnieć.
(…)
Ludzie poruszają się mniej więcej w rytmie, alkohol w nich się kręci,
więc i kończyny się kręcą. To zachowanie godowe, tarłowisko, nuda. Ale bywa, że
jakieś ciało odkleja się od knajpianego banału i to tańczące ciało daje się
czytać, wysyła wiele komunikatów, niekoniecznie muszą one mieć erotyczny podtekst.
To ciało balansuje na granicy religijnej ekstazy i nie ma żadnych wymyślonych
figur, które podejrzeć można w telewizorze, nie ma form, które uczą szkoły
tańca – jest ruch w formie czystej. I wtedy można łatwo dojść do wniosku, że
ludzie po to właśnie wymyślili taniec. Jakiegoś kawałka świata nie dało się
wyrazić słowami, ktoś zaczął rytmicznie uderzać, ktoś inny dopasował do tego
rytmu oddech, a później ten oddech zamienił się w ruch.
(…)
Jak dogadać się w własnym ciałem? – Przede wszystkim to warto zacząć z
ciałem rozmawiać. Ono wielokrotnie jest mądrzejsze od naszej myśli o nim.
Niczego od niego nie żądać. Nie traktować jako narzędzia. Ono mówi do nas w swoim
języku i dobrze się tego języka naszego ciała uczyć. Ta nauka nie ma końca. Ale
ta nieskończoność jest nadzwyczaj intrygująca.
To piękne, że płaczesz, naprawdę. To tylko świadczy o tym, że jesteś kobietą wrażliwą, a płacz ma w sobie właściwości oczyszczające. Oczyszczające szczególnie serce i duszę!
OdpowiedzUsuńŚciskam!
Dobrze być człowiekiem :))
Usuńściskam :)
Witaj Agnieszko. Bardzo się cieszę, że jesteś częścią mojego świata. I że piszesz, dzielisz się sobą. Ostatnio regularnie zaglądam tutaj, szukam inspiracji, wytchnienia, uśmiechu, zatrzymania się i znajduję. Twoja praca nad sobą, nad nauką słuchania siebie i zaufania sobie inspiruje mnie i zachęca do zrobienia tego samego. Zaufania sobie i własnemu sercu, bo to ono zna połączenie ze Wszechświatem. Nauka trudna, ale jedyna, w jakiej widzę sens. Przesyłam Miłość do Twojego serducha. Dziękuję, że jesteś i że się dzielisz. Ściskam. AB
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłość i dobre słowa, niech wrócą do Ciebie po stokroć pomnożone :)
Usuń