Mam je wszystkie. Co do najdrobniejszego detalu. Takiej
jakości może mi pozazdrościć sama technika. Zdjęcia chwil zapisanych pod
powiekami. Wystarczy, że zamknę oczy i są. Wynurzają się z coraz czystszych komnat
mojego serca. Wzbogacone o zapachy, smaki, kolory i tę ulotną mgiełkę magii
odpowiedniej minuty. Już dawno temu wyrzuciłam wszystkie albumy w których
mieszkały jedynie płaskie i zniekształcone obrazy tego, co za nic nie chce się
zmieścić w zakurzonych ramkach. Po co mi sterty kolorowych papierów? Po co mi
zajęta przestrzeń komputera przez życie, którego i tak nic lepiej nie zapisze
jak samo serce?
Jeśli patrzę, widzę. I mogę żałować jedynie tego czasu,
kiedy gęsta mgła przysłaniała mi oczy, kiedy smaki były jednym i tym samym
gorzko-słonym, kiedy kolory nie wiedziały o swoim istnieniu, kiedy dźwięki były
jedynie jękiem błagającym o przebudzenie z koszmaru. Tak, to jedyne czego
żałuję. Może dlatego teraz z taką intensywnością odbieram pojedynczą falę?
Wpatruję się w jej życie. Wypełniona jest tym samym oddechem
ziemi co ja. Oddychamy do siebie. Fala do mnie, ja do niej i przez chwilę wiem jak to
jest być nią, a ona stoi w moim ubraniu na plaży i patrzy… Moje źrenice
rejestrują kolejne zdjęcia październikowego popołudnia. Morze szumem oddycha. Chłodny
wiatr całuje dłonie. Nie ma nikogo, choć są wszyscy. Niewidzialne niteczki
bawią się ze współrzędnymi geograficznymi. Ktoś poznaje gdzieś kogoś by
zaledwie na chwilę wymienić oddechy i ruszyć dalej. Jedne nitki ledwie się
muskają, inne mijają obojętnie, jeszcze inne tworzą supły niemożliwe do
rozwiązania. I są takie które falują naprzeciwko siebie podziwiając się nawzajem.
Nitki wszechświata wiedzą co robić. Już mi się nie chce im przeszkadzać.
Pod powiekami zapisuje się ostatni obraz morza piątkowego i ruszam w swoją stronę czując na skórze łaskotanie nitek Boga. Wracam do domu. Znikam
w leśnej mgle i nagle zdaję sobie sprawę, że ta przysiada na moim ramieniu.
Chętnie niosę ją kawałek. Idealna towarzyszka na teraz. Dobrze nam razem. A
między nami unoszą się JEGO figlarne niteczki. Tak, niechaj będzie wola
Twoja nie moja…
PS zachodzące słońce takie czerwone… Płonie, a ja wskakuję w
jego jęzory i spalam się cała. Popioły mnie dzisiejszej opadają wolno na góry
jesiennych liści. Idealne miejsce na odpoczynek i narodziny tuż po tym, kiedy
noc pocałuje się z dniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)