piątek, 11 października 2013

Heart memory


Mam je wszystkie. Co do najdrobniejszego detalu. Takiej jakości może mi pozazdrościć sama technika. Zdjęcia chwil zapisanych pod powiekami. Wystarczy, że zamknę oczy i są. Wynurzają się z coraz czystszych komnat mojego serca. Wzbogacone o zapachy, smaki, kolory i tę ulotną mgiełkę magii odpowiedniej minuty. Już dawno temu wyrzuciłam wszystkie albumy w których mieszkały jedynie płaskie i zniekształcone obrazy tego, co za nic nie chce się zmieścić w zakurzonych ramkach. Po co mi sterty kolorowych papierów? Po co mi zajęta przestrzeń komputera przez życie, którego i tak nic lepiej nie zapisze jak samo serce?

Jeśli patrzę, widzę. I mogę żałować jedynie tego czasu, kiedy gęsta mgła przysłaniała mi oczy, kiedy smaki były jednym i tym samym gorzko-słonym, kiedy kolory nie wiedziały o swoim istnieniu, kiedy dźwięki były jedynie jękiem błagającym o przebudzenie z koszmaru. Tak, to jedyne czego żałuję. Może dlatego teraz z taką intensywnością odbieram pojedynczą falę?

Wpatruję się w jej życie. Wypełniona jest tym samym oddechem ziemi co ja. Oddychamy do siebie. Fala do mnie, ja do niej i przez chwilę wiem jak to jest być nią, a ona stoi w moim ubraniu na plaży i patrzy… Moje źrenice rejestrują kolejne zdjęcia październikowego popołudnia. Morze szumem oddycha. Chłodny wiatr całuje dłonie. Nie ma nikogo, choć są wszyscy. Niewidzialne niteczki bawią się ze współrzędnymi geograficznymi. Ktoś poznaje gdzieś kogoś by zaledwie na chwilę wymienić oddechy i ruszyć dalej. Jedne nitki ledwie się muskają, inne mijają obojętnie, jeszcze inne tworzą supły niemożliwe do rozwiązania. I są takie które falują naprzeciwko siebie podziwiając się nawzajem. Nitki wszechświata wiedzą co robić. Już mi się nie chce im przeszkadzać.

Pod powiekami zapisuje się ostatni obraz morza piątkowego i ruszam w swoją stronę czując na skórze łaskotanie nitek Boga. Wracam do domu. Znikam w leśnej mgle i nagle zdaję sobie sprawę, że ta przysiada na moim ramieniu. Chętnie niosę ją kawałek. Idealna towarzyszka na teraz. Dobrze nam razem. A między nami unoszą się JEGO figlarne niteczki. Tak, niechaj będzie wola Twoja nie moja…


PS zachodzące słońce takie czerwone… Płonie, a ja wskakuję w jego jęzory i spalam się cała. Popioły mnie dzisiejszej opadają wolno na góry jesiennych liści. Idealne miejsce na odpoczynek i narodziny tuż po tym, kiedy noc pocałuje się z dniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)