Kręcę się, kręcę. Domykam koła. Cykle we mnie się rodzą i
giną. Wiruję w kolorach tego, co jest, reaguję czasem ognistymi błyskawicami, a
czasem spokojem cichego jeziora o świcie. Otwieram oczy, zaglądam do serca, w
nim odpowiedzi. Czasem czekam na nie bardzo długo, ale widać to wystarczający
czas bym mogła je przyjąć. Nastawiam uszy, wyłapuję informacje dla mnie, z
pozornego szumu miasta trafiają odpowiednie słowa, ktoś mówi do kogoś, ale i do
mnie choć nie uczestniczę w tej rozmowie. Wszędzie… na każdym kroku informacje,
które są dobrane do mojej częstotliwości wirowania. Dotykam ich zmysłami,
dotykam, czuciem, dotykam sercem. Widzę je. Przyjmuję. Dziękuję. I one tu
zawsze były, tylko mijałam, uważając, że to tylko zwykła reklama i to nic, że zawarte
są w niej słowa klucze do mej sytuacji życiowej…
Ostatni czas jest dla mnie naprawdę oszałamiająco niezwykły,
choć przecież nic się nie dzieje… Nie wiem z czego to wynika… Czy z lat
tkwienia we mgle, czy może z tego, że śnię piękny sen, czy może… Nie wnikam.
Chwytam to, co wpada, wybieram składniki swojego życia. Zdarza się przesolić,
zdarza zrobić nijak, zdarza za mało soli. Mogę coś wyrzucić, mogę zmienić smak
innym smakiem, mogę poeksperymentować i stworzyć nowy smak. Ktoś ostatnio
napisał mi coś, co mnie mile poruszyło: Masz w sobie coś z
czarodziejki, która praktykuje u samej siebie... Dziękuję… Gdzieś opadły mi klapki związane z nauczycielami,
mistrzami, guru, drogami zbadanymi przez kogoś. One nadal mnie ciekawią, nadal
słucham, nadal sięgam myślą do ścieżynek tych, którzy dalej zaszli, ale tam nie
znajdę swojej drogi, bo moja pod moimi stopami. Twoja droga mnie wzbogaci, ale
i tak się rozejdziemy, bo cenię wolność twoją, cenię swoją. Mój guru hinduski dał
mi narzędzia, wypytywałam go z uporem maniaka, ale co ja z tego będę miała? Po
co to robię? A on mi na to, że dał narzędzia, że jak nie zacznę rzeźbić to się
nie przekonam. Jego doświadczenia były inne, moje mogą być inne. Doświadczaj,
idź swoją drogą. Możesz wrócić, ale nie musisz, masz wszystko, to wystarczy.
Cenię tych, którzy nie uzależniają od
siebie, pozwalają smakować choć wiedzą może, że ten smak to gorzki… Cenię tych,
którzy nie mają gotowych odpowiedzi na wszystko, teorii wymyślnych, których za
nic nie porzucą i bronić będą w imię nie wiem czego. Nie mam teorii, nie mam
odpowiedzi, nie mam bo NIE WIEM. NIE MAM pojęcia. Niczego nie jestem pewna,
niczego nie mogę być pewna, nawet śmierci, bo może ona właśnie życiem się zwie?
Żyjemy w królestwie pojęć, znaków, słów, idei, a gdyby tak przestać? Gdyby tak
patrzeć sobie tylko w oczy i tak komunikować? Przecież to proste! Para kochanków
to wie, tylko potem to gubi pośród list zakupowych, przeprowadzek, rachunków.
Dzieci to wiedzą, tylko potem zostają z tego odarte przez jedynie słuszne
teorie i wzory postępowania. W oczach wszystko… Zostaw siebie, patrz na drugą
osobę. Zapomnij, że jesteś tak cholernie ważny, powiedz, że ktoś jest ważny.
Przestań się domagać, żebrać, skakać jak pajac by cię tylko zauważono, zacznij
dawać, choćby uśmiechy… Magia wydarza się między jednym uśmiechem a drugim.
Wczoraj tyle mnie spotkało… Nie poleciałam
na Hawaje, a jednak… Nie byłam w Japonii, a jednak… Nie odwiedziłam Hiszpanii,
a jednak… Doświadczyłam burzy i tęczy w hawajskiej świątyni. Doświadczyłam nocy
na japońskim posłaniu, gdzie pachniały konwalie. Doświadczyłam smaku wielkich
zielonych hiszpańskich oliwek. Uśmiechów bez liku dałam, otrzymałam. I anioły
mi powiedziały drukowanymi literami, że zaczynam NOWY ETAP. Zgadzam się… Tak…
Dzieje się… NOWE. Nowe rodzi się każdego ranka, nowe czerpie garściami z dnia
bo wie, że wieczorem będzie już stare.
Kobieta naprzeciwko mnie czyta książkę i robi balony z gumy,
pyk, pyk, pyk. Niezwykłe! Jakbym pierwszy raz w życiu widziała takie zjawisko…
NOWE.
Bezdomny stoi przy krzewach, obraca w dłoniach gałązkę jałowca, stoi w
zachwycie, w głębokiej medytacji, ja zachwycam się nim. Dla mnie to takie NOWE,
podpatrywać kogoś w tak intymnej chwili…
I na koniec, a może powinnam to na początku, ale kto wie
gdzie koniec i czy koniec nie jest czyimś początkiem… Widziałam anioła… Wydarzyło
się mnie, a to jak z powieści jakiejś… No tak, mojej powieści, w końcu tworzę
swoje życie… Czekam na skm by dojechać gdzieś po coś. Słyszę miałczenie kota,
tak blisko. Rozglądam się, nie widzę. Ale dźwięk jest wyraźny. TO KOT. I nagle widzę
JĄ. Stoi obok mnie jakby się zmaterializowała, przysiąc mogę, że jej tu nie
było… Trzyma kota w torbie podróżnej. Prześliczny… Pozdrawiamy się. Ona stoi
jeszcze chwilę obok mnie po czym się odwraca i… Na jej plecach wytatuowane
skrzydła. Olśniewająca! Siada na ławce. Słońce świeci dokładnie na jej głowę i
kark… Nie mogę się powstrzymać i ukradkiem robię jej zdjęcie. Podziwiam z
szaleńczo bijącym sercem. Nie wiem czym sobie zasłużyłam na to spotkanie, nie
prosiłam o znak, ani dowód, ale wiedziałam, że to anioł… Pociąg podjechał, ona
wstaje, idzie, a ja za nią, jak w transie… I też nie wiem jak, siadamy naprzeciwko
siebie. I choć na siebie nie patrzymy, to czuję ją, czuję kota, który mi się
dziwnie przygląda… SOPOT. Ona wysiada. Ja zostaję wzruszona. Kobieta przy oknie
uśmiecha się do mnie serdecznie, czyta romans. Jadę dalej. Załatwiam sprawy.
Wracam. Przegapiam moją stację, wysiadam przystanek dalej… Zawirowało. Nie wiem
co, ale moja stacja taka obca była, wiedziałam, że mam jechać dalej… Włączył mi się tryb
głupawki, rozglądałam się ciekawie dookoła, bo przecież nie wysiadłam tu tak
przypadkiem… Odpowiedź przyszła w ciągu 5 minut. Stare odprowadziło mnie ku
nowemu…
Kręcę się, kręcę. Domykam koła. Cykle we mnie się rodzą i
giną. Wiruję w kolorach tego, co jest, reaguję czasem ognistymi błyskawicami, a
czasem spokojem cichego jeziora o świcie. Wystarczy opuścić jedno stare miejsce
by otworzyło się mnóstwo nowych drzwi. Nie potrzeba się wysilać. Nie potrzeba
kontrolować (dobra Kawula, tak się nie mądruj, bo czasem dajesz plamę, ale to
nic, i tak Cię kocham J). Nie trzeba się szarpać. Just let go… A jak się za
mocno nakręcę to szybko stwierdzam ubytek energii, przeciek, a to nie tak
powinno być… Więc skoro awaria, trzeba coś zmienić, naprawić, nowe wpuścić i
nie cackać się ze starym. Uwolnić je z miłością. Ucałować jeśli trzeba. Dać
kanapkę na drogę. Przytulić. A czasem po prostu wyrzucić nawet jeśli to coś nad
czym się pracowało bardzo długo… Nie wiem… Może tak jest, a może nie. W końcu
to moje czary, mój eksperyment, moja miotła. Na razie mi służy takie bycie, a
jeśli przestanie… Cóż… wtedy to zmienię i zobaczę co dalej.
Spotykamy anioły na drodze, czasem my jesteśmy tymi aniołami.. Dzieje się magia. Cały czas, tu i teraz na naszych oczach. Pomyślałam że może dlatego fantastyka przestała mi już smakować. Życie jest tak zajebiście ciekawe i wymyśla totalnie nieziemskie scenariusze.
OdpowiedzUsuńm.
tak, mam to samo... już nie jestem w stanie zjeść powieści na ten moment żadnej... żyje pisze dużo ciekawsze sprawy. I czasem czuję się jak w filmie, bo to takie nieprawdopodobne, a jednak prawdopodobne bo się dzieje w tej przestrzeni. Nawet jeśli to sen, podoba mi się :) Nawet jeśli śpię pół dnia i o niczym nie śnię. Podoba mi się. Nawet jeśli tak, nawet jeśli nie. Podoba mi się WSZYSTKO. Nawet zmiany planów co 5 minut, a co tam :)dopókim trzeźwa to mi się podoba:)
Usuń