środa, 24 kwietnia 2013

Wędrówka duszy


I wyruszyłam na największą pustynię w najsuchszym fragmencie mnie samej. I dotarłam do krańca krańców, gdzie o wodzie nikt nie słyszał. I wielkim wiertłem przebijałam się przez kolejne warstwy stęchłej emocjonalnej mazi w poszukiwaniu życia, które zapomniało jaką ma twarz. I wyruszyłam na najdalszą z gwiazd wewnętrznego nieba by pomiędzy miliardami błysków zobaczyć JEGO oblicze, ale nie dostrzegałam... I wyruszyłam. I uszy nastawiałam. I dłonie wyciągałam. I milczałam. I krzyczałam. I tańczyłam. I w bezruchu. I kręciłam się w kółko. I przekleństwa miotałam. I błagałam. I… przestałam. A wtedy... I okazało się, że ON to JA. I że zawsze TU był, że w chwili gdy wyruszyłam ON był ze mną. I ON taką już ma naturę, że wcale nie gada, bo gdyby gadał to cóż z niego byłby za ON? Klaun człowieczy na szczudłach jeno by z wysokości mądrości zsyłać. A to nie tak… ON nie musi mówić… Wszystko co widzę, jest NIM. We wszystkim jest ON. I dlatego, że nie poznałam wszystkiego, nie mogę GO do końca zdefiniować. I dlatego, że…

Zachwycam się największą pustynią w najsuchszym fragmencie mnie samej. Na krańcu krańców, gdzie o wodzie nikt nie słyszał on JEST, to ja byłam ślepa. I wielkim wiertłem przebijałam się przez kolejne warstwy stęchłej emocjonalnej mazi w poszukiwaniu życia, które zapomniało jaką ma twarz, a przecież zawsze odzwierciedlało JEGO oblicze. I wyruszyłam na najdalszą z gwiazd wewnętrznego nieba by pomiędzy miliardami błysków zobaczyć, że i tam ON jest. I… Przestałam prosić. Przestałam błagać. Czasem się zapominam, a wtedy… Och, Panie Boże sorry, znowu spieprzyłam… Masz pewnie niezły ubaw widząc mnie kontrolującą to, czego kontrolować się nie da. No naprawdę Cię przepraszam. Prowadź. Pójdę. Idę…

PS Mistyk Eckhart powiedział: Bóg jest w domu. To my wyszliśmy na spacer.


2 komentarze:

Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)