I wyruszyłam na największą pustynię w najsuchszym fragmencie
mnie samej. I dotarłam do krańca krańców, gdzie o wodzie nikt nie słyszał. I
wielkim wiertłem przebijałam się przez kolejne warstwy stęchłej emocjonalnej mazi
w poszukiwaniu życia, które zapomniało jaką ma twarz. I wyruszyłam na najdalszą
z gwiazd wewnętrznego nieba by pomiędzy miliardami błysków zobaczyć JEGO
oblicze, ale nie dostrzegałam... I wyruszyłam. I uszy nastawiałam. I dłonie wyciągałam. I milczałam. I
krzyczałam. I tańczyłam. I w bezruchu. I kręciłam się w kółko. I przekleństwa
miotałam. I błagałam. I… przestałam. A wtedy... I okazało się, że ON to
JA. I że zawsze TU był, że w chwili gdy wyruszyłam ON był ze mną. I ON taką już
ma naturę, że wcale nie gada, bo gdyby gadał to cóż z niego byłby za ON? Klaun
człowieczy na szczudłach jeno by z wysokości mądrości zsyłać. A to nie tak… ON
nie musi mówić… Wszystko co widzę, jest NIM. We wszystkim jest ON. I dlatego,
że nie poznałam wszystkiego, nie mogę GO do końca zdefiniować. I dlatego, że…
Zachwycam się największą pustynią w najsuchszym fragmencie
mnie samej. Na krańcu krańców, gdzie o wodzie nikt nie słyszał on JEST, to ja
byłam ślepa. I wielkim wiertłem przebijałam się przez kolejne warstwy stęchłej
emocjonalnej mazi w poszukiwaniu życia, które zapomniało jaką ma twarz, a
przecież zawsze odzwierciedlało JEGO oblicze. I wyruszyłam na najdalszą z
gwiazd wewnętrznego nieba by pomiędzy miliardami błysków zobaczyć, że i tam ON jest.
I… Przestałam prosić. Przestałam błagać. Czasem się zapominam, a wtedy… Och,
Panie Boże sorry, znowu spieprzyłam… Masz pewnie niezły ubaw widząc mnie
kontrolującą to, czego kontrolować się nie da. No naprawdę Cię przepraszam.
Prowadź. Pójdę. Idę…
PS Mistyk Eckhart powiedział: Bóg jest w domu. To my wyszliśmy na spacer.
I hope you get your Big Miracle today!
OdpowiedzUsuńLove and light,
Risa
:-*
Usuń