poniedziałek, 10 grudnia 2012

Śpiąca Królewna otwiera oczy


Dzisiejsza kawa, w nowym kubeczku od przyjaciółki, uświadomiła mi, że obudziłam się do innego spojrzenia na śnieg i szybko chylący się ku zachodowi dzień. Pod białą kołderką śpi życie, które już niedługo wybuchnie z mocą, której nic nie powstrzyma. Krótkie dni przynoszą długie noce i niekończące się szczere rozmowy z tym, co ciemne, zgniłe, przerośnięte, stare, czekające na pożegnanie.

Obudziłam się do nowej jakości ciszy i choć dookoła tyle dźwięków to one znikają, kiedy tylko zamykam oczy, albo wpatruję się w ciepły płomień świecy.

Obudziłam się dla nowego dnia, wypełnionego świadomym oddechem, który prowadzi do dotlenienia całego ciała i zwiększonej aktywności mózgu.

Obudziłam się by pożegnać sny, gdzie Mick Jagger bardzo chciał być moim kochankiem, a ja wolałam badać z pewnym lękiem papieskie piwnice i ciasne przejścia, by w końcu usłyszeć stłumione rozmowy o tym, jak ważne jest utrzymanie tajemnicy, że Jan Paweł II żyje. I kiedy już miałam nacisnąć drzwi, za którymi czekała na mnie pulsująca Tajemnica, otworzyłam oczy, spragniona wody.

Obudziłam się do nowej jakości relacji, gdzie powierzchowność już mnie nie zadowala i szkoda mi na nią czasu.

Obudziłam się do mówienia TAK, gdy czuję, że to jest to słowo i nie bać się NIE. I że jeśli ktoś mi mówi NIE to nie znaczy, że mnie nie kocha, nie szanuje i nie chce się ze mną spotykać, tylko ma po prostu inne zdanie na temat jakiegoś zagadnienia, a nie mnie samej. NIE nie dotyka już mojej osoby, nie wchodzi w serce i nie sieje spustoszenia, nie produkuje litrów łez. NIE jest nie i idziemy dalej. Nawet jeśli przez chwilę wskoczy stare myślenie, szybko przychodzi wiatr, rozwiewający chmury nabrzmiałej iluzji.

Obudziłam się do innych smaków, które nie muszą już pieścić zmysłów, a dawać porządną dawkę energii ciału, które chce się rozwijać, rozluźniać, przekraczać granice sztywności.

Obudziłam się do prostoty tego, co jest, gdzie ilość nie znaczy jakość, a im mniej tym więcej przestrzeni we mnie, ale też tej dookoła, w której rodzą się kreatywne pomysły.

Obudziłam się, ale jednak czasem zasypiam, zapominam, gdzieś umyka mi trzeźwość, a kiedy sobie to uzmysławiam, jest już kilkanaście minut po fakcie, a co za tym idzie, przegapiłam COŚ. I czasem na granicy trzeźwości i upojenia kupuję sobie i przyjaciółce w księgarni książeczkę "MEDYTACJE dzień po dniu", która okazuje się być poradnikiem duchowym dla osób uzależnionych od środków zmieniających świadomość. I jak czytałam poszczególne medytacje, jakoś niczego dziwnego nie zobaczyłam w haśle Program, trzeźwość, uzależnienia. Dopiero później zostałam "uświadomiona" i pękałam ze śmiechu. Ale czymże różni się osoba uzależniona ode mnie sprzed kilku lat? Dziś Programem jest dla mnie codzienna medytacja i nowe, pozytywne myślenie, a trzeźwość to życie w Tu i Teraz, bez zagłuszania jakiejkolwiek cząstki mnie.

Obudziłam się i czasem nie potrafię zasnąć, a jak śpię, budzę się po kilku godzinach w środku nocy, wyjątkowo aktywna. A w tym nocnym obudzeniu ciało odpoczywa w bezruchu ciesząc się wewnętrznym ruchem.
 
Obudziłam się do bycia w samotności i wcale nie czuję się osamotniona.

Obudziłam się do miłości, choć nie potrzebuję kochanka u boku, ani nawet Micka Jaggera. Wystarczy mi to, co mam, a mam to, co najważniejsze, SIEBIE.

1 komentarz:

  1. Ta książeczka to najfajniejsza "pomyłka" jaka ostatnio mi się trafiła:)

    OdpowiedzUsuń

Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)