Czasem czuję się jak kosmitka, która z miłości do ludzi, ku
niezrozumieniu pobratymców, postanowiła zamieszkać na Ziemi, by poznać,
pobadać, zachwycić się jeszcze mocniej, zadziwić. I choć należę jednak do homo sapiens, nie przestają mnie
fascynować moi znajomi i nieznajomi bracia.
Mamy tyle barw, odcieni, tonacji, akordów do wygrania. Każdy
jest niczym osobny Wszechświat do odkrycia. Po jego orbicie krążą tylko jemu
znane wizje, marzenia, smaki, przekonania. Co jakiś czas, gdzieś pomiędzy jego
planety rzeczywistości, dociera sonda i zbiera nowe dane, jeszcze przez nikogo
nie odkryte. A potem jeden człowiek się dziwuje jak ten drugi może to lubić,
oglądać, czytać, nie jeść, pić, ubierać, czesać się... A ten drugi dziwuje się
temu pierwszemu bo on ma przecież inaczej. To nie mamy wszyscy tak samo? To niezwykłe jak każdy z nas jest zachwycający, idealnie
stworzony, skonstruowany z takich, a nie innych atomów.
Wierzę, że każda jedna napotkana osoba mówi mi coś o mnie
samej. Nawet jeśli jest to przypadkowo-nieprzypadkowe trącenie się łokciami w
zatłoczonym autobusie, przekazujemy sobie jakieś informacje. Coś w sobie
nawzajem uzupełniamy i nigdy nie dowiemy się co to było, po prostu pewnego dnia
to odkryjemy i już z nami zostanie.
Kiedyś miałam taki pomysł, żeby każdy spotkał każdego, żeby
ludzie z całego świata spotkali się, popatrzyli sobie w oczy, opowiedzieli
swoje sny, opisali życia, wymienili tym, co w nich najlepszego. Nareszcie
doszłoby do połączenia w jedną całość. W jeden twór, jeden umysł. I już nikt
nigdy nie czułby się samotny ani oddzielony. Pulsujące źródło ludzkich wszechświatów
pomieści w sobie miliardy maleńkich atomów.
Nie wiem skąd we mnie ten zachwyt. Jestem tak ciekawa tych,
których mijam na ulicy, jak i tych, którym już w oczy patrzyłam. Tych, którzy
już przeminęli i tych, którzy dopiero nadejdą. Każde spotkanie jest dla mnie
nowe, pierwsze, świeże, pełne bogactw jakie niesie dana osoba. I choćby było to
nasze setne wspólne picie kawy, dla mnie jest niewinne, świeżo urodzone, z
nowymi smakami i wrażeniami. Jestem jak dziecko, które ukochało sobie jedną
bajkę i może ją oglądać nieskończoną ilość razy. Zawsze coś je zaskoczy,
poruszy, zaciekawi. Choć zna dialogi na pamięć, zakończenie jest zawsze
zaskoczeniem, na które warto czekać.
W dniu, w którym przestanie mnie zachwycać ta kosmiczna
mozaika misternie ułożona i kierująca się jedynie sobie znaną logiką, umrę. A
wtedy narodzę się od nowa by zacząć proces przypominania. A stąd już znowu „do
zakochania jeden krok”…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)