Już nie trzymam – puszczam.
Już nie wymagam miłości – daję ją.
Już nie narzekam – dziękuję za wszystko.
Już nie kontroluję – daję wolność.
Już nie krzyczę – milczę.
Już nie domagam się przeprosin – wybaczam.
Już nie zmuszam do miłości – kocham.
Już nie mówię, że to ONI – to ja.
Już nie zrzucam odpowiedzialności – mam ją w swoich rękach.
Już nie zasłaniam się kłamstwem – odsłaniam prawdę.
Zamiast nigdy w życiu, mówię: Czemu nie?
Zamiast nie chcę, mówię: akceptuję.
Zamiast miny w podkówkę: uśmiech.
Zamiast roszczeń: daję co mam.
Zamiast siły: słabość, która jest siłą.
Zamiast hałasu: cisza.
Zamiast bólu: czucie.
Zamiast ocen: zgoda na to, co jest.
Zamiast zamknięcia: otwarcie.
Zamiast tego, co dzieli: to co łączy.
Zamiast gniewu: MIŁOŚĆ.
PS Na ile to wszystko już zakorzeniło się we mnie? Nie wiem.
Codzienność pokazuje mi swoje lustra, w których już nie boję się przeglądać.
Czasem zdaję test, czasem oblewam. Porażki szybko naprawiam. Długa droga przede
mną. Chętnie nią idę. Czasem boso, czasem w butach, które cisną, czasem w
takich, które robią okrutne odciski, czasem w skarpetkach, czasem w ukochanych
sandałach, czasem w czerwonych butach do flamenco, czasem w papciach. Nie ważne
w czym i jak. Do przodu!
Jestem w drodze. Już nie pytam jak długo i dlaczego? Po
prostu idę, a czasem zatrzymuję się bez ruchu i obserwuję jak wiruje to, co
wewnątrz i na zewnątrz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)