W białej ciszy szłaś dziś przez las. Z nią, tą która pachnie
jaśminem, niesie w plecaku jabłka i poduszki, na których można się rozsiąść jak
hrabiny. Mróz wciskał się wszystkimi szczelinami by połaskotać igiełkami gorące
ciało. Słońce trwało na nieboskłonie, a czując jak marzniesz, słało promienie
otuchy i obiecywało, że jeszcze trochę i będzie grzało specjalnie dla ciebie
letnią porą. Twoje włosy pokrył biały szron i czasami nie wiadomo było czy ty
to ty, czy może jesteś jak te drzewa dumnie prężące się ku górze, zatrzymane w
oczekiwaniu na wiosnę, ozdobione białym nalotem, ukochanym dzieckiem zimowej
pory. I choć na głowie coraz więcej siwych włosów, po raz pierwszy zobaczyłaś, że w
całkowitej bieli też ci pięknie, mimo młodego wieku.
Szłaś równo przed siebie, a każdy twój krok robił hałas. W
duchu przepraszałaś las za ten gwałt na jego ciszy, prosiłaś o pozwolenie
wejścia i dziękowałaś, że dał schronienie przed wiatrem, który z nikogo i
niczego sobie nic nie robił. Parę razy przystanęłaś napić się gorącej herbaty,
ale ona też nie bardzo miała ochotę wystawiać się zbyt długo w to zimno.
Temperatura powietrza jak kapryśna księżniczka zmieniała co chwila zdanie i raz
mroźnych stopni było mniej, raz więcej. Odważny rowerzysta przedzierał się
ścieżynką, w pędzie życzył wesołych świąt. Strażnik wieży widokowej, z dużym
brzuchem, małym czarnym psiakiem i białym starym mercedesem kpił sobie z zimy,
paradując w koszulce z krótkim rękawkiem. Mówił, że zaprawiony po wieloletniej
służbie w marynarce wojennej i nie takie zimy już przeżył, również w skromnym
odzieniu. Zapraszał na kawę. Nie tym razem. Bo choć ciało miałoby chęć się
ogrzać to jednak biała droga wzywa.
Kilometr mijał za kilometrem. Godzina za godziną. Mięśnie z
lekka przymrożone, nawet nie zdążyły zażądać odpoczynku. Królestwo białej
ciszy opuściłaś dość niechętnie, ale już czas było ogrzać ciało, zjeść, odpocząć,
spakować plecak by jutro wyruszyć do tych, którzy stęsknieni czekają i chcą
ugościć, by podzielić się tym, co w sercu, by znowu być małym dzieckiem z
niecierpliwością wypatrującą pierwszej gwiazdki na niebie. Tak dawno tego nie czułaś. Może tym razem wszystko co dobre powróci i znowu będziesz miała pięć lat, z nosem przyklejonym do zimnej szyby, oczami wpatrzonymi w niebo.
Dziś w twoim sercu dużo refleksji o tym, co było, z kim, jak...
Wszystkie myśli pełne wdzięczności za każde doświadczenie, bo choć mijający rok
był dla ciebie surowym nauczycielem to dzięki niemu jesteś odmieniona. W
ciepłej, domowej zadumie wpada ci w ręce książka. Przewracasz stroniczki
leniwie i nagle zatrzymujesz wzrok.
Tak, to są idealne życzenia. Ślesz tym, których znasz i tym,
których dopiero poznasz…
O Panie, spraw, abym nie tyle szukał pociechy, co pocieszał;
nie tyle szukał zrozumienia, co rozumiał;
nie tyle szukał miłości, co kochał.
Ponieważ dając siebie otrzymujemy;
zapominając o sobie, odnajdujemy siebie;
a przebaczając, zyskujemy przebaczenie.
św. Franciszek z Asyżu
PS Miłość zwycięża wszystko!
Super Aguniu, Ty dająca moim myślom radość Anita :)
OdpowiedzUsuńTwoja radość jest mą radością, a moja Twoją ;-)
OdpowiedzUsuń