Mądrzy ludzie mówią, że zrozumienie zaczyna się od czekania
i patrzenia. Zatrzymuję się po wczorajszym pędzie. Wolno, wolniej, jeszcze
wolniej. Dziś moim ulubionym kumplem jest ślimak. Fajnie nam się idzie obok
siebie. Słucham jego historii. Mówi wolno, wyraźnie. Trochę się żali, że mało
komu się chce z nim wędrować. Jakoś ludzie nie mają cierpliwości. Dziś
mam dla niego czas, tak jak w dzieciństwie miałam dla jego przyjaciół, kiedy z
uporem maniaka zbierałam ich na każdej wyprawie z dziadkiem nad Wisłą.
Rozpełzały się później urodziwe winniczki po babcinym ogródku i plotkowały z
piwnicznymi ślimakami i dziwiły się, że one nie mają domków jak one i że są
inne, i że tak też można.
Po misji badawczej chowały się w swoich domkach i zapisywały
obserwacje w maleńkich zeszycikach: - Nie wszystko jest takie jak się wydaje.
Nie każdy wygląda tak jak my. Nie każdy lubi sałatę, są osobniki wolące
ziemniaki. Niektórym nie jest potrzebna do szczęścia muszla, wystarczy chłodna
piwnica. Świat widziany innymi czółkami też jest ciekawy.
Chłodnawo tak w wolnym tempie, więc rozpalam ognisko, by
cieplej…
Dziś mój kumpel winniczek wyciągnął stary maleńki album i
pokazał mi zdjęcie biedronki. I zaczął swoją opowieść: - To moja ukochana…
Dlaczego tak dziwnie na mnie patrzysz? Myślisz, że ślimak nie może się zakochać
w biedronce? No to już ci mówię, właśnie, że może! Doskonale pamiętam dzień, w
którym zobaczyłem ją po raz pierwszy. Przysiadła na mojej skorupie. Tak po
prostu. Akurat pracowałem w środku nad rozprawą o różnych modelach spirali
muszlowej, kiedy usłyszałem cichy szelest i poczułem, jak coś opada na mój dom.
Miękko, z gracją. Nie był to liść ani inna część natury. To coś miało serce! I
biło! Jakby pukało do moich drzwi. Nie spodziewałem się gości. Wystawiłem ciekawo
głowę i zobaczyłem ją… Jeszcze miała skrzydełka lekko rozłożone, a blask
czarnych kropeczek olśniewał moje oczo-czułki. Była zjawiskowa! Wszystkie
procesy życiowe spowolniły, a przecież u mnie to i tak działa wolno, więc
wyobraź sobie co się ze mną działo… Nie mogłem się ruszyć. Bałem się, że kiedy
wystawię całą nogę, ona się wystraszy i odleci. Chciałem żeby ta chwila trwała
wiecznie, żeby ktoś nas tak zamroził i przechował na kolejne epoki.
- Cześć, jestem siedmiokropka – odezwała się niespodziewanie
– dlaczego tak mi się przyglądasz? Biedronki nigdy nie widziałeś?
- Wybacz piękna pani – jęknąłem siląc się na szarmanckość –
nie zwykłem, że ktoś siada na moim domku, gości też nie mam zbyt często.
- Och, to musi ci być bardzo smutno samemu?
- Nie myślałem o tym nigdy. Jest jak jest.
- Ale tu dookoła tyle świata, nie chcesz go zobaczyć? Chodź, pokażę ci!
I zanim zdążyłem zaprotestować, że nie mam ochoty na
wędrówkę, już byliśmy w drodze.
- A teraz skręć tu, o tak, pod ten wielki liść łopianu –
widzisz, jak tu pięknie!? I powąchaj tę trawę! Jakże ona słodko pachnie! I
dotknij jej, tak, nie bój się, przecież cię nie ugryzie. Poczuj to całym sobą.
O, choć tu, i tu, i tam jeszcze, ale tu już musisz wejść koniecznie! – była taka
podekscytowana pokazując mi okolicę. Postanowiła nie używać skrzydeł w tym
czasie. Siedziała na mojej skorupce i tak razem podróżowaliśmy całymi
godzinami, a ja ze zdziwienia przecierałem oczy i choć noga bolała mnie od
zrobionych dziennie metrów, nie narzekałem. Byłem oszołomiony światem, który mi
pokazywała. Sam nie wiem kiedy, staliśmy się nierozłączni. I nie wiedziałem jak
mogłem żyć bez niej tyle wiosen.
Aż pewnego dnia zjawiła się stonoga i wszystko popsuła. Ale
i ona była częścią tego planu…
- A co tu się wyprawia?! – krzyczała tak głośno jakby każda
z jej nóg miała otwór gębowy i wyrażała swoje oburzenie. – Czy wyście już
całkiem poszaleli? Kto to widział, biedronka i ślimak! Toć to niedorzeczne!
Wbrew naturze! Szokujące i karygodne!
- Odejdź! – błagaliśmy. – Ty najwyraźniej nic nie wiesz o
miłości!
- Jakiej miłości! Ślimaki kochają ślimaki, biedronki inne
biedronki. Sprawa jest prosta. Co inni powiedzą!
- Ale my mamy inaczej i już. Odejdź jeśli łaska!
W końcu podreptała, zostawiając nas samych. Mamrotała coś
jeszcze pod nosem, że skandal, że złoży zażalenie do sił natury, że tak sprawy
nie zostawi. Wiele sobie z jej gadania nie robiliśmy, choć chyba tylko na mnie
to nie zrobiło wrażenia. Siedmiokropka zaczęła przygasać. Mówiła, że wszystko
jest w porządku, że nie ma się czym martwić, że nadal mnie kocha i przecież
taka stonoga głupoty tylko gada. Ale już wiedziałem swoje… Zaczęła odlatywać
najpierw na kilka minut, potem godzin, a raz nawet zniknęła na cały dzień.
Mówiła, że potrzebuje czasu w samotności, żeby pomyśleć, że to takie babskie
rozterki i woli je w lataniu w głowie przeanalizować. Aż pewnego dnia wróciła.
Nie była sama. Leciał z nią on. Taki sam jak ona. Miał osiem kropek. Czerwone
skrzydełka. Lśnili niczym dwa jastrzębie na niebie. I nawet się nie zdziwiłem
kiedy mi powiedziała:

Czy złamała mi serce? Nie. To, co z nią przeżyłem zmieniło
mnie na zawsze. Dotknęło, przeobraziło, wstrząsnęło tak mocno, że czuję jedynie
wdzięczność. Taka miłość nie zdarza się często i przeważnie jest skazana na
porażkę. Ona pojawia się tylko żeby zapłonąć ogniem, który może strawić cały
las i łąkę i domostwa. Pali to, co stare, a kiedy się kończy, otrząsasz się z
popiołów i uformujesz na nowo. Dostajesz drugą szansę. Dziś wiem co miały na
myśli dawne ślimaki, które spisały mądre słowa w małych księgach: że
zrozumienie zaczyna się od czekania i patrzenia, że nic nie jest oczywiste, że
czasem innymi oczami widać więcej i warto w nie spojrzeć, nawet jeśli potem
wszystko zamienia się w popiół.
Zadumałam się nad ślimaczą opowieścią. Była tak dziwnie
podobna do tych ludzkich, które już słyszałam. Żegnamy się. Ognisko już zgasło.
Został po nim jedynie szary pył. Ciekawe co się z niego narodzi. Może inny ślimak opowie mi o tym, przy innym ognisku, innym razem...
przeczytałam opowieść ślimaczą...wzruszyłam się..trochę smutne zakończenie....musiało się tak skończyć..? hm....skrobnęłam kilka słów na emaila wczoraj....:-) miłego dnia:-)
OdpowiedzUsuńczy musiało? nie wiem, ale czasem takie zakończenia dają najwięcej w rozwoju własnym... :)
UsuńPS a ja odpisałam :-)
ciągle myślę o tym ślimaku...:-)
OdpowiedzUsuńPS...też odpisałam:-)