środa, 24 października 2012

Zwykłe-niezwykłe DZIŚ


Wczoraj jest historią
Jutro jest tajemnicą
Dziś jest darem

Słowa, które powiedział mój hinduski Nauczyciel, dźwięczą mi w głowie. Zapisały się na twardym dysku duszy i przypominają na każdym kroku bym daru teraźniejszości nie marnowała. A zdarza mi się i to dość często, jednak już nie jestem dla siebie srogim sędzią, tylko z łagodnością uśmiecham się do moich błędów i reperuję wszystkie poluzowane śrubki jak tylko potrafię.

Każdy dzień staram się przeżyć najlepiej jak to możliwe, na tyle na ile mnie stać. Nigdy nie odtworzę „wczoraj”, ten dzień jest stracony na zawsze. Już go nie odzyskam, choćbym nie wiem jak cudowała. Przepadł. I wcale nie chodzi tu o to, by nagle wypełniać każdy jeden dzień czymś, co warto zapamiętać, co dostarczy wrażeń, adrenaliny. Najczęściej maleńkie sprawy robią różnicę, rozczulają, inspirują, COŚ zmieniają. Moje dni składają się z małych-dużych zachwytów. Nawet gdy siedzę w domu cały dzionek, samiuteńka to nie marnuję zbyt wiele czasu na wątpliwości. Przeraziłam się ile cudownych darów zmarnowałam. Nigdy nie byłam w teraźniejszości. Ciągle myśli przenosiły mnie a to w tył, a to do przodu. Aż tu nagle wjechałam w wielki znak STOP i jakoś ruszać mi się nie chce ni w jedną, ni w drugą. Stoję i rozglądam się dookoła, a jest co podziwiać.

Wzruszył mnie widok babuleńki z pękiem kwiatów pod Multikinem. Uśmiech łagodny na twarzy niosła, a ona była piękną ozdobą dla tych kwiatów. Nie one jej blasku nadawały, a ona im. I niebo piękne, choć zachmurzone to piękne. Nikt go jakoś dziś podziwiać nie chce, zawsze tylko to błękitne niby lepsze, ale dla mnie ono ma inny wyraz, większa głębię i jakoś rozmowniejsze się takie wydaje. Albo ciszę dziś podziwiam. Zmęczyły mnie muzyczne dźwięki i choć je uwielbiam przy pracy to dziś zdecydowałam się na szum komputerowego wentylatora, cykanie zegara, ruch uliczny, stukot klawiatury. W mojej głowie tworzą niezwykłe brzmienie, zmiksowane, idealnie współbrzmią w tej mojej ciszy…

I sen był nie tak dawno, który nie daje mi spokoju i jakoś tak zbiega się magicznie z mym stanem ducha. Odwiedził mnie mój dziadek, ukochany, najukochańszy, który zmarł będzie już z 17 lat temu. Tak niespodziewanie staną przy mnie i zapytał: - Jakie jest twoje życzenie?
Zamyśliłam się na chwilę. Cóż, no nie mam zbyt wielu… - Zdrowie dla najbliższych – odpowiedziałam. Pokręcił głową, uśmiechnął się: - Ech, to już załatwione, co jeszcze? Czego chcesz dla siebie? – Nie wiem… - Dobrze się zastanów kochanie, to ważne czego chcesz. – Pogłaskał mnie po głowie i zniknął.

Od tamtej pory pytam siebie, jak chcę żyć, kogo spotykać, z kim się śmiać i jak spędzać czas. I uczę się nie marnować teraźniejszości na podróże w czasie. Dlatego dziś uśmiecham się do babci z bukietem polnych kwiatów w dłoni. Zjadam świeżo ugotowany krupniczek. Piję jaśminową herbatę. Piszę. Podziwiam płomień świecy. Rozmawiam z przyjaciółką. Odbieram maile i je wysyłam. Oddycham. A to wszystko DZIŚ w TERAZ.

2 komentarze:

  1. Czytamalam twojego bloga troche chaotycznie, ale dzis zaczelam od pierwszego najstarszego wpisu i doszlam do tego fragmentu. Nie tak dawno znalazlam nastepujace stwierdzenie: Nie możesz zatrzymać żadnego dnia , ale możesz go nie stracić. Wiec tak jak ty, probuje, probuje, probuje byc i tu i teraz i w uwaznosci i w cierpliwosci dla swojej rozbujalej mysli... Dzikuje za spojrzenie na swiat poprzez pryzmat "trzeba probowac" :)

    OdpowiedzUsuń

Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)