O trzeciej nad ranem jestem jednym wielkim słuchaniem,
zatrzymaniem. O tym, że żyję może świadczyć jedynie moja unosząca się i
opadająca klatka piersiowa. Pod moim oknem, jak każdej nocy pieśń słyszę ptaka
wolnego. I nuci coś do mnie tak pół godziny po czym rozlega się cisza. Nawet
ci, którzy muszą wcześniej wstać i ruszyć do pracy gdzieś się zatrzymują
pomiędzy łóżkiem a łazienką i choć nie wiedzą o istnieniu tego ptaka i jego
pieśni wyczuwają tę ciszę i ją szanują chwilą bezdźwięczną.
Wszystko się zmienia tak szybko, za szybko, czy może zgodnie
z moimi predyspozycjami? Nie wiem, wiem, że wsiadłam do jakiegoś pociągu, gdzie
szalony motorniczy gna i za nic ma sobie ciężar wagonów ni cały załadunek i
wcale nie ociężale i wcale nie ospale mknie. Przez mgłę, ku nowemu dniowi, ku
słońcu, ku śpiewowi tego ptaka o trzeciej nad ranem. I tak leżę do czwartej nad
ranem… Może sen przyjdzie… Jak śpiewało Stare Dobre Małżeństwo. Może… Pomiędzy
jednym oddechem a drugim, ale jak tu spać, kiedy zachwyt serce ściska, a oczy
zrasza poranna rosa wdzięczności za pociąg życia, pociąg do życia, pociąg do
bycia. Czyjeś sny przysiadają na mojej naelektryzowanej skórze, ich gwałtowność
dociera do mnie burzliwą falą, wysyłam uśmiech kojący, przykładam serce do
serca, przytulam i nie ważne gdzie jesteś czy tu czy tam czy ciebie znam czy
nie, jesteśmy połączeni, wierzę, że ty zrobiłbyś dla mnie to samo gdybyś poczuł
moje sny czasem spokojne jak tafla jeziorna, a czasem istne trzęsienie ziemi.
Śniadanie do łóżka, a czemu nie? O przecudnym kolorze morele
z rumieńcem na skórce tak delikatnej, że zanim nadgryzę przykładam do policzka,
skóra do skóry. Poranna chwila rozkoszy. Kocham ten owoc, on kocha mnie.
Flirtujemy w pierwszych promieniach słońca i to nic, że jestem niewyspana i ta
morela chyba też bo leżała na parapecie, przy oknie gdzie ten ptak o trzeciej
nad ranem zaczyna swą opowieść. Drugie śniadanie owocowo-zielony szejk,
mieszają się smaki. Zielona pietruszka przytula się soczystością do żółtej
gruszki, dojrzały banan obściskuje się z ciemnym winogronem, gdzieś pomiędzy
przechadza się outsider szpinak bo ceni sobie swą niezależność i jakoś z resztą
towarzystwa się nie brata, bo tam wszyscy do pary jakoś, więc on tu sobie
liściem trąci jednych i drugich by wybrzmieć w finale smakiem jaki ma tylko
szpinak.
O poranku zrobić komuś niespodziankę. Zadbać o kogoś.
Zaparzyć ziółka, przemycić ciasteczko, zrobić surówkę, pozdrowić, podziękować,
powiedzieć coś miłego, otulić ciepłą myślą. Lubię. Nawet bardzo. Ci, którzy
mnie znają, wiedzą, że tak mam i to mało uleczalne. Bo tak mówię też Kocham
Cię. Bo kiedy seler, jabłko, kiwi i orzechy łączą się w jednej misce, każde
jedno mówi: zostałyśmy tu wpakowane z miłością, zjedz mnie, śmiało, kocham cię.
A jeśli ciasteczko… Och ono rozpustę przynosi czasem iście dworską. Pysznią się
dumne ciasteczka orkiszowe, takie nadziane różnościami, takie chrupiące, takie
kruszące się tu i ówdzie. One mogą tak właśnie bezkarnie i to nic, że te okruszki, na tym polega ich urok, ich miłość, ich magia. A jeśli jakaś mieszanina obiadowa w garnku… No prosto
i na temat, prostota też mówi kocham cię.
A potem… Wyjść na zakupy, znaleźć 2 grosze i zmienić plan działania bo zamiast
do sklepu na pocztę, bo w skrzynce awizo, którego się nie spodziewałam. Czekam
na swoją kolej, rozglądam się i… kolejne wyraźne sygnały wszechświat przesyła,
i choć jestem niewyspana bo przecież ten ptak (i nie tylko…) to dostrajam się i
słyszę, widzę, uśmiecham się do aniołów, które zesłały list miłosny na jednej z
paczek czekających na swojego właściciela. W samo południe wyznanie: It’s what’s inside that counts. I stos z
kartkami, a na jednej z nich wyraźny napis: Sztuka
życia to cieszyć się małym szczęściem. Prawie podskakuję i klaszczę w ręce,
i choć mgły już dawno opadły, a poranną rosę osuszyło słońce, moje oczy znowu
wilgotne wzruszeniem.
I list pachnący odbieram. Niespodzianka. A tam wyznanie,
którego też się nie spodziewałam. Zapewnienie, że ktoś mnie kocha bardzo.
Przytulam kopertę pachnącą chabrową łąką i miłością tej, która mnie urodziła. I
tu się tyle pozmieniało… Coś co wydawało się pogorzeliskiem zakwitło intensywnością błękitu na wiosennej łące naszej więzi.
Kupuję kosz owoców by znowu je pieścić i przytulać tuż przed
zjedzeniem by skóra skórę nauczyła czegoś o sobie. Ktoś do mnie pisze maila.
Różne to wiadomości. Czułe struny się poruszają. Trzeba iść dalej. Zostawić
tego, kto pisze maila. Podziękować, iść dalej. Wybaczyć sobie, nie mieć żalu.
Rodriguez przynosi ukojenie swoją muzyką. Robi swoje. Po prostu śpiewa. Jak ten
ptak pod moim oknem o trzeciej nad ranem. Więc i ja zanurzam się w słowie. By
napisać Wam, że oto jesteśmy w połowie nowego dnia, jeszcze tyle się może
wydarzyć do jego zakończenia! Już tyle się wydarzyło od trzeciej nad ranem. I
tyle się dzieje właśnie TERAZ. Zatrzymaj się. Dostrój do tego co jest. Słuchaj.
Może właśnie TERAZ wszechświat ma ci coś do powiedzenia? Swoją antenę masz w
sercu, ona zawsze aktywna i gotowa by przynieść ci właściwe odpowiedzi. A
jeśliś gotowy to… spodziewaj się niespodziewanego J. I tych małych tyni tyni spraw, które sprawią, że zatańczysz...
Absolutely lovely: Children's Day! I celebrate my inner child and send your inner child lots of light and joy. Your mom has great timing.
OdpowiedzUsuńDance in the sunshine lovely Agnes!!!
Thank you :) lets play! :) lets dance! lets be like a child! :)
UsuńCóż mogłabym napisać innego niż gratuluję, bo to co robisz to majstersztyk słowa. Twoje teksty są jak puchar lodów z wisienką w upalny, męczący dzień. Dziękuję :) I pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńo jej... dziękuję... i... zapraszam na prawdziwy puchar lodów i pogaduszki, gdybyś zawitała w trójmiejskie progi :) Dziękuję i ślę uśmiech :)
UsuńTak się składa Droga Agnieszko, że mieszkam w Trójmieście :)
Usuńale niespodzianka! no to do spotkania jeden krok? :-)
UsuńPewnie! Pozostawmy sprawę przestrzeni by zamanifestowała się nadmiarem czasu, piękną pogodą i okazją :) Tak czy inaczej, jestem za. A mieszkam w Gdańsku... :)
OdpowiedzUsuńNo to jesteśmy "po słowie" ;-)
UsuńGdynia pozdrawia Gdańsk :)
PS naprawdę niezwykłe jak to się można odszukać w sieci powiązań wirtualnych i realnych... :)
Och, uwielbiam Gdynię.
OdpowiedzUsuńMieszkałam przy ul. Świętojańskiej przez jakieś 10 miesięcy siedem lat temu. To był jeden z piękniejszych okresów mego życia, a Gdynia na zawsze już pozostanie w moim sercu :)
Jam wiecznie w Gdyni zakochana :) i też mieszkałam na Świętojańskiej, nawet dwa razy :) Gdynia "moje miasto" z zakochania od pierwszego wejrzenia. Ale kto wie co los przyniesie, gdzie następna oaza...
UsuńKochanie się z życiem... Jak niewiele trzeba. Otworzyć oczy i chłonąć.. Tyle cudów dookoła. Miłość miłość miłość :**
OdpowiedzUsuńKocham Cię, wiesz :**
m.
Kocham Cię, wiem :*
Usuńa.
To wielka sztuka umieć dostrzec te wszystkie drobne rzeczy, które sprawiają radość: śpiew ptaka o poranku, słodki smak moreli, czuły list od kogoś bliskiego. Umieć się zatrzymać i poczuć chwile szczęścia. Piękny tekst Agnieszko. Pozdrowienia:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam uśmiechowo popijając zieloną herbatkę w boskim towarzystwie zafascynowanej życiem nastolatki, która ubarwia mnie swoim światem już od kilku dni. I znowu jestem nastolatką :) nareszcie dorosłam, bo ostatnio to byłam pięciolatką ;)
UsuńKochana, trzeba być "słuchaniem, zatrzymaniem " non stop, nie tylko o trzeciej nad ranem... tak mi się wydaje... ale nie wiem na 100%. Uśmiechy ślę:)))))))
OdpowiedzUsuńto już by było oświecenie? cholera, mnie się jeszcze tak nie udaje... za to TERAZ ptaków śpiewa więcej... samochody się pięknie komponują z szumem liści i zapachem bzu... a trawa... jak ona rośnie! :)
Usuńściskam :)
Good Day Agnes,
OdpowiedzUsuńI love green tea and sensitive people, I can learn something from everyone. I am grateful for you and our connection! I feel strong peace and love in your beautiful writing and when I visualize you. I feel the oneness of everyone and everything. I hope you have a gorgeous day with much laughter, joy and bliss. Here's to you my friend!!!
Hugs,
Risa
My friend! Thank you :) my days are full of joy and fresh energy :) I'm like lemon tree :) So energetic!
UsuńLove and yellow energy for you and your inner child!
Witaj Agnieszko.
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie przeprowadzki.
Jak wszystko się tu poukłada i dostanę kluczyk od mojej nowej skrzynki pocztowej to podam Ci adres na maila :)
Pozdrawiam cieplutko i życzę wspaniałości! :)
O, cudownie! To na nowe czem prędzej przybędzie świeżuteńki liścik wyskrobany prosto z serducha :) Już pióro leży i czeka! :) Pozdrawiam dziecięco i radośnie :)
Usuń