czwartek, 2 maja 2013

Małe wielkie sprawy


Kiedy mówimy „mała wielka pielęgnacja” mamy na myśli codzienne, drobne, ale przemyślane czynności, bo uważamy, że to suma małych rzeczy daje duży efekt. Wszędzie są inspiracje, wszędzie… Nawet na opakowaniu maseczki to twarzy… Niby nic się nie wydarza, no niby nic, a fala płynie za falą przynosząc nowe słowa, obrazy, ludzi, oddechy. Niby nic, taki deszcz, ot chwil kilka, a wystarczająco długo by po nocy świat się zazielenił, myślałam, że tylko u mnie, no bo Osiedle Zielone… Ale nie, idę tu i ówdzie, wszędzie nowe liście, kwiaty, dłuższe źdźbła traw. Tyle zmian w ciągu jednej nocy. Mała wielka pielęgnacja…

Ostatnio żyję poza czasem. Profilaktycznie proszę o przypominanie z kim i na kiedy się umówiłam bo jakoś to nie ma dla mnie znaczenia… że dziś ten dzień ma imię czwartek, a godzina to już po siedemnastej, że rok o śmiesznej liczbie dwa tysiące ileś tam, że istnieje coś takiego jak minuta czy sekunda i dla niektórych to szalenie ważne by im się przyglądać uważnie, by wedle nich układać swój dzień. Czemu nie? Ale coś mi się porobiło i czasem mam ochotę jak dziecko powiedzieć: wczoraj pójdziemy na spacer, jutro byliśmy w lesie. I bawić się słowami nie nadając im żadnego znaczenia, ot, zbitek liter, który może coś wyrażać, ale nie musi… Wybrałam inaczej. Bo mnie gniotło to, co wczoraj, więc dziś to zmieniam. Jeśli coś mi nie pasuje, uruchamiam machinę zmiany. Tylko ode mnie zależy moje życie. Więc wybieram, a czasem zanim wybór się przemieni w codzienność czasem mija ileś tam godzin, dni, miesięcy. Ale jakoś to nie ma znaczenia bo prędzej czy później się dokona i lżej... I warto...

Jeśli chcę wpatruję się w niebo parę godzin, obserwuję jak zmieniają się chmury, w jakich kierunkach lecą ptaki i te pierzaste i te metalowe giganty z ludźmi we wnętrzu… I patrzę jak liście rosną i czasem mam wrażenie, że zauważam ten moment wzrostu, a czasem przymykam na chwilę powieki i przegapiam, bo kiedy otwieram oczy liść już w pełni rozkwitu. Natura dzieli się ze mną najintymniejszymi fragmentami siebie, jestem wdzięczna, że mogę to obserwować. Wdzięczna samej sobie, że chcę, wdzięczna temu, który oddechem swym pozwala wszystkiemu być…

Mała wielka pielęgnacja każdej jednej chwili życia. Spotkanie z kobietą, dużo radości, kolorów, zapachów i rozmów… No takich o wszystkim i o niczym, o duszy i o… No tak, o facetach,  a jakże, temat bez dna bo to tak czasem już jest, że właśnie o nich można i że właśnie o nich jest na miejscu i że właśnie kobieta z kobietą, by w końcu machnąć ręką bo i tak życie zrobi swoje. Odkopany z piwnicy rower, koła napompowane, nowe życie w nie tchnięte, ale najpierw jakoś tak dziwnie maszyna sprawia, że stare powietrze całkiem uchodzi i dopiero wtedy nowe w koła się wtłacza. Nawet maszyna wie, że trzeba uwolnić stare by nowe przyszło, a może nie wie, tylko tak jakoś wyszło, a mnie się w kondensatorze uwidziała mądrość jakaś. Nie ważne. U mnie to działa. Staremu dać odejść, ale tak na serio serio. Bo już dość i jakby na dowód tego nowy dowód dziś ten osobisty, który potwierdza, że tak, że już nowe, że inne, że takie jakie ma być najlepsze dla mnie nadejdzie.

Dzień, który ma na imię czwartek zaczynam leniwie, po jeszcze bardziej leniwej i gęstej nocy. Gęstej od oddechów, kropelek potu, zapachu skóry, cichuteńko rosnącej trawy. Jak kot łasić się, rozciągać, mięsień po mięśniu, przetrzeć oczy, raz drugi trzeci, i może jeszcze otrzeć się o czyjąś nogę, połasić się i nawet jeśli nie ma o czyją nogę przecież można o swoją. I tak z sobą (a jak jest z kim to w dwa koty...) w łóżku, w poprzek, wzdłuż, w kłębek, na deskę, z rękoma za głową i na boki. Jak kot, niespiesznie, uważnie, by ciało przywitać należycie, by ciało dzień przywitało by miało chwilę dla siebie. A potem… Pozwolić wodzie zmyć nocne kropelki potu, bo taka ciemność gęsta na skórze przysiadła. A potem… Piekarnia, pogaduszki, uśmiechy, zaczepki, życzenia miłego. A potem… śniadanie i też jakoś tak inaczej, odświętniej, raźniej bo… No to właśnie tak to się odbywa w dniu o imieniu czwartek, który rozpoczyna się leniwie. Jakoś tak wykiwałam czas, albo on wykiwał mnie, trudno to określić kto kogo, ale po obu stronach jest na to zgoda, więc próżno dochodzić.

Mała wielka pielęgnacja relacji z kimś kogo się nie zna, ale tak w jednej kolejce się stoi. U mnie wody, dużo wody i tylko woda. U niej trochę produktów, ciężkie, pomagam wyjąć na taśmę. Rozmawiamy. Uśmiechamy się. Ona mi dziękuje, bo już zmęczona, bo ona ze spaceru z Sopotu wraca i tak miło, że mi się chce jej to wyjąć z koszyka. I tak sobie rozmawiamy jak dwie nieznajome znajome. Rozchodzimy się nie odwracając za siebie. Spotkanie paru uśmiechów, paru metrów taśmy na której przewija się towar w kierunku kasjerki. Wystarczyło by małe było dla nas wielkie. I jakoś tak się wszystkim stojącym i oczekującym udzieliło. Zrób małą rzecz dla kogoś, a to pójdzie dalej, rozmnoży się przez pączkowanie i falą rozejdzie dookoła. Ty uwolnij tylko ten pierwszy maleńki pierwiastek dobra, reszta pójdzie sama. I nie oglądaj się potem za siebie. Zdziwisz się jak szybko to samo cię dogoni, w innym miejscu, z innymi ludźmi. Mała wielka pielęgnacja, ktoś otworzy ci drzwi, ktoś powie dzień dobry wchodząc do windy, ktoś powie, pomogę ci jeśli zechcesz, ktoś rzuci kierowcy, proszę zaczekać, ktoś jeszcze biegnie… I nie musisz się wcale starać, zdarzeń wymuszać, one jakoś tak same cię odnajdą. Możesz w nie wskoczyć, albo patrzeć jak fala przepływa obok zabierając kogoś innego, albo i nie.

Więc poza czasem i w nim się sprawy wydarzają. Moim zadaniem BYĆ, ufać, czuć. I każdego dnia od nowa widzieć te małe sprawy, je pielęgnować, im pozwalać w pełni wybrzmieć. W sobie zobaczyć piękno, siłę, odwagę. W sobie odkryć marzenia i radość podążania za nimi rytmem jakie one nadają. W sobie odkurzać prawdę, zmywać podłogi podświadomość zgniłych przekonań. W sobie czuć miłość. W sobie widzieć pasję i z nią wirować w świetle słońca. W sobie stawać się małą wielką pielęgnacją duszy… W sobie pokochać tę naiwność, która wierzy w ludzi, mimo wszystko, nawet jeśli czasem zaboli… W sobie, bo tam słabość staje się siłą jeśli zechcesz.

I jeszcze przemeblowanie. Niby nic, ot parę klocków zamieniło się miejscami, coś z jednego końca przeszło na drugi, a pośrodku brakujący element. Lżej, inaczej, więcej, ale też mniej zarazem. Energia krąży zawadiacko, wiruje od ściany do ściany ciesząc się nowymi możliwościami. Narożnik mi zakwitł, z dziury rosną kwiaty, hawajskie, czemu nie, to też jest możliwe, błękit na kanapie przypomina fale oceanu, biel na stole do masażu uprasza się o świętość, biurko skośnie, tuż nad obrazkami w duchu aloha. Nowe spaja biała szałwia, której dym wędruje niesfornie to tu to tam, a wraz z nim unosi się stare, a w raz z nim opada nowe. I już niebawem nowe nadejdzie. Coś na sufit, coś na podłogę, równowaga zachowana zostanie. Jako na górze tak i na dole. Taka mała wielka pielęgnacja, a robi różnicę. Jestem. Ufam. Czuję. Każdego dnia od nowa. Bo… suma małych rzeczy daje duże efekty…. Może… Nie wiem… Ale… Tak napisali na ulotce maseczki do twarzy. Może… Mają rację. Sprawdzam to. Każdego dnia od nowa…

8 komentarzy:

  1. Dzięki za odwiedziny.
    Po tym wpisie strzelam że ciepła z Ciebie istota. Brakuje takich. Zapraszam do czytania także starszych wpisów - jakkolwiek ich poziom jest różny - to czasem coś sensownego się trafi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Trochę mi Twoje wpisy rozjaśniają w umyśle żeńskim jak to w tym męskim może być :)Czasem się za dużo kombinuje, a to proste... Bo przecież nie chodzi o to by się racjami przerzucać damsko-męsko, a w połowie drogi zejść, ciekawym być siebie nawzajem, a nie ze swoją prawdą na tarczy i w imię wolności jedynie własnej... Fajnie, że się dzielisz :) Powodzenia na szlaku!

      Usuń
  2. Good morning Agnes!
    I agree with you about children being gurus and wonderful teachers. I hope to learn something from everyone I meet. I have learned that you are wise and positive and very generous.
    Stay playful today and enjoy!!

    Love, light and hugs for you.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;-) Today it was again day full of surprises. I hugged them all ;-) Thank you...
      With love and joy for you!

      Usuń
  3. Podpisuję się. Oraz słowa z Tolkiena które wypowiada Galadriela do Frodo - “Even the smallest person can change the course of the future.”

    &

    "Never doubt that a small group of committed people can change the world. Indeed, it is the only thing that ever has."
    Margaret Mead

    Małe gesty, drobne czyny, a jak wiele zmienić potrafią. W nas, w innych. Nie na siłę, tak po prostu, naturalnie.

    monia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nigdy nie wiadomo co zadziała, może uśmiech, może to, że komuś ustąpi się miejsca w autobusie, a może mycie włosów... może to być najmniejsza kruszynka, a zrobi różnicę... Warto... :)

      Usuń
  4. Once again, you write such a deep and meaningful post. Change is possible with any one of us...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Everything is possible... :) have joyful day my fiernd!
      Thank you for your energy here :)

      Usuń

Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)