Zatoczyłam wielkie koło. Dosłownie i w przenośni. I kiedy już
myślałam, że jedynie się kręcę w kółko, karuzela stanęła. Tak po jednym obrocie.
Nie zdążyły pojawić się mdłości.Czas na zmianę kierunku.
Przedziwny to był dzień… Strażnik więzienny
wskazywał mi dziś drogę do wolności, beznogi mężczyzna na wózku grał na gitarze
i śpiewał o szczęściu. Sprawiedliwość w sądzie z zasłoniętymi oczami bezbłędnie ważyła ludzkie grzechy
i wydawała nieme wyroki, a każdy wiedział, kiedy jego kolej nadeszła. Czy ktoś
zgłasza sprzeciw? Nie widzę... Dziękuję. Bum. Drewniany młoteczek informuje, że już
wszystko postanowione. Stosowne pismo wyślemy do państwa pocztą. Do tego czasu
proszę starać się więcej nie grzeszyć.
Inny strażnik zamówił mi windę do przeznaczenia. Trzecie
piętro, pokój 035. Padły słowa o jakiejś sygnaturze, numerze sprawy,
orzeczeniach i aktach. Wiedziałam jedynie, gdzie się podpisać. Zdziwione
spojrzenie urzędnika z moim się spotkały. Przepraszam, brak danych wzruszyłam ramionami. Na szczęście ktoś życzliwy wypisał za mnie dokument z symbolem
świadczącym o moim dawnym życiu. W kilku cyfrach zamknięta opowieść o tym, co
było. Należy się 6zł opłaty urzędowej. Znaczki proszę przykleić na podaniu. To tak można? Naście lat zamknąć w znakach bez emocji, wyrazów twarzy,
głosów? No można…
Mantra koiła duszę. Ptaki leciały wolno jak łzy ulgi,
oczyszczenia i wdzięczności.
Drzwi kościoła otwarte jakby Bóg zapraszał na pogawędkę. Czemu
nie, przyniosłam ciacha.
Pot spływał po plecach i między piersiami. To wyciekały
toksyny, którymi karmił się umysł.
Życiodajny oddech zabrał do TERAZ. Telefon komórkowy pomógł
zapisać ulotność chwil.
Słońce oślepiało, ale nogi i tak znały drogę.
Piasek z „akcji zima” czekał na chodniku na swoje pięć
minut. W autobusie miła pani zapowiadała kolejne postoje. „Następny przystanek
na żądanie”, wysiadłam z tego, co stare. „Uwaga, drzwi zamykają się
automatycznie, proszę przejść dalej. Dziękuję”. Jedne się właśnie zamknęły,
inne gdzieś czekają na odkrycie. Przecież to takie naturalne.
I było spotkanie. Takie zwykłe-niezwykłe. Bo choć minął
prawie rok to jakby tydzień zaledwie… Słów niewiele, znaków cała masa. Skakanka
z odzysku, książki które już dawno chciało się przeczytać, muzyka akurat ta a
nie inna, dźwięki tak czyste, że każda komórka ciała z radością je przyjęła. Woda
z cytryną nawodniła rozmiękczone ciało. I były sny w ciągu dnia, takie o
świętych i mistrzach, milczące i spokojne. W jednym z nich zagościła wielka
biała kobra. Jak dobrze spotkać starego przyjaciela, który roztacza nade mną
ochronny biały parasol. Och, byłabym zapomniała o najważniejszym. Straciłam
dziś głowę. Odpadła, odkręciła się, postanowiła dziś być gdzieś odłączona od
ciała. I dobrze jej było w takim oddaleniu. Bez myśli, bez tworzenia
czegokolwiek. To była głowa bez…
O 22:22 ktoś napisał, że jestem WAŻNA. Ot tak, po prostu.
Serce otuliła puchowa pierzynka. Z punktu A do punktu B dotarł impuls. I nie
ważne, że dzieli nas sporo kilometrów. Impuls sprawił, że czuję się pamiętana. Dziękuję.
Jestem ciepłolubna.
Jeden dzień, zwykły dzień, a pełen magii.
PS. A na krańcu tęczy garnek ze złotem i krasnal bawiący się
kolorami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)