A gdyby to był ostatni dzień Twojego życia? – To pytanie
coraz częściej mi towarzyszy i nie jest tylko refleksyjną perełką, którą można
obracać w świetle ciasnego umysłu. Fakty są takie: Dziś może być naprawdę
ostatni dzień mojego życia. Więc pytam: Czy jestem z niego zadowolona? Czy jestem
szczęśliwa? Czy robię to, co mi służy? Czy to, co robię przynosi jakieś dobro
innym? Czy odkryłam moje talenty i dałam im szansę na realizację?
Mijały mi kiedyś dni, jeden za drugim. Tak podobne do
siebie, że przestałam na nie zwracać uwagę. Miałam wszystko, pieniądze,
mieszkanie, bezpieczną posadę, samochód, męża, rodzinę. I co z tego, że miałam,
jeśli nie potrafiłam tego wszystkiego docenić? I co z tego, że miałam, jeśli
głównie marzyłam o tym żeby robić coś innego niż robiłam i na marzeniach się
kończyło? Łatwo jest pisać o zmianach, wrzucać motywujące teksty i mówić o
ptaszkach i tęczach kiedy wszystko się w życiu układa, kiedy jest się na swojej
drodze, kiedy każdy dzień zachwyca. Łatwo. Ale powiem Ci, że różne dni mam za
sobą i różne nadal mnie odwiedzają.
Znam ból, którego nie gaszą nawet silne leki przeciwbólowe.
Znam zły dotyk. Znam przemoc fizyczną. Znam przemoc psychiczną. Znam odrzucenie.
Znam samotność. Znam niezrozumienie. Znam złudną moc antydepresantów. Znam
stratę. Znam lęk. Znam głód. Znam brak środków do życia. Znam płacz bez łez i
krzyk bez dźwięku. Znam ten moment kiedy mówi się NIE życiu i chce z nim
skończyć.
Znam. Ale nawet w tamtych chwilach, załamania, słabości,
braku chęci do działania nie miałam zgody na życie jakie wiodłam, czułam, że za
tą kotarą bólu śmierdzącą stęchlizną wymówek jest COŚ więcej. I czasem
czołgając się bo sił brak, a czasem wolnym krokiem, szłam przed siebie. I dziś
wiem, że moja historia czemuś służy, ból miał sens. Dzięki niemu dziś napełniam
płuca powietrzem, które chce wznosić balony ku niebu, bawić się liśćmi
opadającymi z drzew, przypominać innym, że ich życie MA SENS. I wierzę, że
można się tego wszystkiego uczyć bez doświadczania tych wszystkich trudności.
Wcale nie musi być trudno, ciężko i źle. Tak jest, bo na tym się skupiasz. I
pewnie, że trudno odnaleźć w ciele coś co nie boli, kiedy akurat prawie
wszystko boli. Wiem. Znam. Ale mimo wszystko próbuj. To jest możliwe.
Przekieruj swój umysł na nowe ścieżki, na zachwyt, na zmianę, na radość, na
wdzięczność, na miłość. Wychowaj swój umysł! Ty nim rządzisz!
I mogę się mylić w tym całym moim pisaniu. Ale wiesz co?
Znam życie, w którym się nanarzekałam i przez większość czasu czułam się
ofiarą. Teraz rozsmakowuję się w życiu, gdzie to ja odpowiadam za każdy
następny dzień, gdzie podążam drogą serca, gdzie nie ma miejsca na wymówki.
Wybrałam opcję numer dwa i jest mi z nią lepiej. Mam dość narzekania. Dość
użalania się nad sobą. Dość układania planów pod kogoś. Dość przekładania życia
na później. Dość pielęgnowania żalu w sercu.
Był moment w moim życiu, że straciłam wszystko. Żyłam bez
bezpiecznej pracy, pieniędzy, mieszkania, samochodu, męża, rodziny. I kiedy tak
stałam po środku więzienia umysłu sama z sobą, odkryłam diament, który do dziś
szlifuję. Więc jeśli dziś byłby ostatnim dniem mojego życia, wiele bym w mim
nie zmieniła, bo dzięki moim wyborom jestem tu gdzie jestem, w otwartej
przestrzeni, gdzie wszystko jest możliwe, a jedyną porażką jest decyzja by
zrezygnować z siebie.
A Ty? Gdzie jesteś na mapie swojego dnia i czy podoba Ci się
to, co się w nim dzieje? Pamiętaj, że w każdej chwili możesz zmienić wszystkie
składowe każdej chwili. Naprawdę MOŻESZ. Po prostu zrób to i sam się przekonaj.
piękne słowa zostają tylko pustymi słowami .Każdy mówca tak pięknie mówi , psycholog ,przyjaciel
OdpowiedzUsuńale wciąż nie jest dobrze :(
...jasne, bo to tylko słowa kogoś... ale poparte doświadczeniem. nie są puste. skoro komuś się udało to i Tobie się uda. gdzieś trzeba zacząć, od małej drobnej sprawy, wytrwać, ale przede wszystkim CHCIEĆ zmienić i zmieniać, krok po kroku, cierpliwie, wyjść z tego, co tak dobrze znane, wyjść ze strefy komfortu i zacząć doceniać to co się ma!
UsuńUmysł ma moc przyciągania więc koncentruj sie na pozytywach, a negatywy odejdą :)
UsuńCzyli wychudzą mi same błędy po raz molinowy, a komfort i tak nie istnieje w moim słowniku
UsuńTo Twoje życie, tylko od Ciebie zależy jego jakość. Istnieją narzędzia, które mogą "pomóc". Tylko trzeba z nich korzystać. Trenować siebie samego. Komfort jest złudny. Komfort sprawia, że się lenimy. Komfort nie rozwija (przynajmniej nie mnie).
UsuńPada deszcz od paru godzin. Mnie boli mocno brzuch. Miałam iść na spacer. Mogłam albo się rozczulać nad sobą jaka to jestem biedna i jak mnie boli, albo mimo wszystko wyjść i dopasować tempo do ciała dzisiejszego. Wybrałam opcję drugą. Zmokłam. Spociłam się. Miałam intencję by przestało boleć. Szłam, płakałam z bólu, modliłam się. Nie narzekałam. Wiedziałam czym jest ból, co mi chce powiedzieć. Zrozumiałam. Deszcz oczyścił. Podziękowałam. Wzięłam oczyszczający prysznic i teraz przy otwartych oknach oddycham w mieszkaniu i dziękuję samej sobie, że wyszłam. Dwie godziny temu "cierpiałam", ale i tak widziałam ile ludzi jest na zewnątrz, ilu się uśmiecha, ulu biega, ulu ćwiczy, uli spaceruje samotnie i rodzinnie. Oni wybrali inną niedzielę. Podobnie jak ja. A Ty? To Twój wybór. Tylko Twój.
Właśnie dzisiaj rano zadałam sobie to pytanie...
OdpowiedzUsuńPoczątkowo się przestraszyłam, ale później uznałam, że jestem szczęśliwa, że nawet jeżeli mogę wszystko zmienić, to tego nie chcę. Dobrze mi jest tak, jak jest.
Ściskam jesiennie! ;)
Cudownie :) Ślę serdeczny uśmiech i gorący uścisk kobiety również szczęśliwej :)
Usuńhm gdyby spacer mógł rozwiązać....... finanse ,zdrowie ,akceptacje ,miłość ale tak niestety nie jest
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam. Najłatwiej marudzić. Czas działać!
UsuńChętnie działam tylko wszystko czego się dotknę zamienia się w fiasko jest fajnie fajnie fajnie a nagle bummmmm ludzie także są a później nagle ......zniknęli
OdpowiedzUsuńTakże przepraszam za komentarze pozdrawiam na razie pa , nic tu po mnie
Wszystkiego dobrego!
UsuńPS nic się samo z siebie nie dzieje. Wszystko jest konsekwencją naszych myśli, decyzji, wyborów. Ale mogę się mylić :) Mówię tylko o sobie.
Do Anonimowego - to niezła szkoła życia - ale najtrudniej jest sobie wybaczyć, wszystkie błędy i porażki. Nie traktuj tego jako katastrofy, końca świata tylko kolejną lekcję. I być może poprawa swoich wpadek i błędów w zyciu dłuuugo potrwa, ale to nic nie szkodzi. Najważniejsze to próbować. Wcale nie jest pusto wokół Ciebie, tylko ruiny i zgliszcza - tylko otwórz oczy i popatrz na świat inaczej . Może na początek podnieś wyżej głowę ? To nie boli, jesteś człowiekiem ... a to już coś ... Ciepło pozdrawiam i wierzę, że znowu dasz radę, choćbyś się potykał jeszcze tysiąc razy. Pełna zrozumienia ( choć tego nie potrzebujesz i jesteś zły) Jola W.
OdpowiedzUsuń