sobota, 25 maja 2013

Somewhere over the rainbow

Nocą deszcz mnie zaczepiał i w objęcia swoje porwał. Wymykam się ciepłym ramionom i spływam pocałunkami po szybach ludzkich domów. Na paluszkach wysuwam się miękkości ciała i splatam w miłosnym uścisku z kroplami deszczu. Oczyszczają mnie. Pozwalam. Bardzo proszę. Wiatr dołącza się do orgii i razem szalejemy ulicami Gdyni. Zaglądam do tej, która na drugim krańcu miasta. Pogrążona w swoich zleceniach uśmiecha się co chwila. Czasem powie coś do któregoś z kotów. Czasem zaśpiewa pod nosem. Czasem zatańczy. A czasem mam wrażenie, że patrzy prosto na mnie, i że mnie poznaje, że czuje, że to właśnie ja spływam strugą po jej oknie. Przytulam się do błyskawic, nie robią mi krzywdy, w końcu ogień z ogniem się dogadają. Czasem woda, czasem ogień. Zmieniam się, faluję, transformuję, poddaję ufnie, choć czasem zaboli tu i ówdzie. W mieszkaniu znajduję zieloną dżdżownicę, wystawiam na balkon. Dziękuję za znak. Fajnie, że wpadłaś. Tak. Niebawem znowu się urodzę. Tak jak Ty. Kolejny trzask błyskawicy pali stare odzienie i kiedy wydaje mi się, że już jestem naga, deszcz zmywa kolejne warstwy, a kiedy już myślę, że nic nie zostaje, nadmorski wiatr porywa kolejne zgniłe łachy. I czasem za szybko, za mocno, nazbyt intensywnie, więc przybieram swą ludzką postać i pozwalam wchłonąć się ciepłym ramionom i wargom, które obficie przynoszą deszcz pocałunków na granicy jawy i snu…

Na granicy jawy i snu wybieram się w podróż. Szukam odpowiedniego peronu, czekam na tego, który obiecał przyjść, gorące uderzenia serca, namiętna krew w żyłach pulsuje, skóra rozedrgana spragniona. Pociąg nadjeżdża, szukam mojego plecaka, w panice biegam po peronie, ale zaglądając w każdy jego kąt, jakbym moją duszę odwiedzała i jej tajemne pokoje. Nie znajduję. Jak to tak podróżować bez plecaka? Gdzie mój bagaż, oddajcie mi, proszę, bez niego nie wiem czy dam radę, czego się uchwycę, a co jeśli wiatr mnie porwie bom za lekka? Pociąg przyjeżdża. Dociera do mnie, że już nie mam bagażu, że nie potrzeba go szukać, że trzeba wsiąść i jechać, nie czekać już na tego, który obiecał przyjść bo on w tym bagażu przecież mieszka, za górami za lasami i już tak dawno temu namiętnie się pożegnaliśmy i to wystarczy, nie trzeba wracać, nie trzeba czekać, jedyne co trzeba do wsiąść do pociągu i jechać.


Wsiadam do pociągu i jadę. Ku nowemu dniowi. Ku chłodowi poranka. Ku życiodajnym owocom zmiksowanym w fikuśną kompozycję smakową. Ku ciepłym ramionom. Ku porannej sesji jogi. Ku spotkaniom. Ku drodze, która odsłoni się krok po kroku. Ku drodze, która w haśle reklamowym obiecuje: Z KAŻDYM KROKIEM COŚ EXTRA. Podróż trwa, między kroplami deszczu, w tańcu z błyskawicami, pomiędzy jawą i snem, wymykając się czyimś ramionom i w nie w padając, bez zbędnego bagażu. W ciągłej transformacji by rodzić się dla każdej chwili i karmić się świeżością tego, co jest. Bez konserwantów i sztucznych barwników. By czasem dać się pozaczepiać deszczowi i dać porwać w jego oczyszczające objęcia. By zobaczyć nowy świt i jego tęczowe refleksy... By nie przegapić tego, co po drugiej stronie tęczy TU.

8 komentarzy:

  1. You should publish a book of poetry :) Have a wonderful weekeend my friend.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thank you my friend :) Big hug and light for you :)

      Usuń
  2. oh yeah :)))) cudownie zmysłowo.. tylko czemu Ty mi w okna zaglądasz (nocą! a nocą różne sprawy się dzieją w łóżkach;)? :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no deszczowi wolni :) i on tak własnie sobie na te łóżka różne patrzy i wzdycha, bo czasem deszcz chciałby być człowiekiem i czuć to co czuje on z nią na łóżku, pod łóżkiem i obok łóżka :P

      Usuń
  3. Dzisiaj ja też mam ochotę wsiąść do pociągu, bylejakiego, nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet...
    i patrzeć jak wszystko zostaje w tyle...
    Zmysłowej podróży w nie odkryte zakątki własnej duszy każdego dnia Ci życzę Agnieszko :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój pociąg pozdrawia Twój. Podróż trwa, z mgły wyłania się mój pociąg, traki się ciągle krzyżują, zmieniają, nagłe zwroty akcji. jadę, nie pytam gdzie i po co, bagażu brak, po wszystko zostaje w tyle, a reszta wyłania się z mgły na bieżąco, tyle ile mi potrzeba by żyć tu w teraz w mym mieszkaniu, sama, z nim, sama, tak i tak. Z Tobą jadącą w sąsiednim pociągu byle jakim, a może wcale nie takim byle jakim...

      Usuń

Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)