piątek, 10 maja 2013

Just a moment...


Są takie chwile kiedy czuję, że jedyną moją wartością jest spacer w strugach deszczu, gołe stopy dotykające ciepłego od słońca chodnika, że moimi przyjaciółmi są ślimaki przechadzające się swoim tempem za nic mając sobie przechodniów, że jestem trumną dla milionów kropel, które rozpryskują się na mnie, wsiąkają, przenikają, a swą śmiercią przekazują mi jakąś informację. Są takie chwile kiedy czuję, że całe bogactwo kryje się w spojrzeniu kogoś nieznajomego w autobusie, akurat dziś, ta sama linia, inna godzina, nowy dzień, oczy te same po raz drugi się spotykają i coś do siebie mówią, obfitość cała, milcząca wymiana, bez żalu pożegnanie, jedno spojrzenie dziś, drugie w ciągu tygodnia, wystarczy, nie trzeba niczego więcej. Są takie chwile kiedy czuję, że jedyne co mam to DZIŚ, a ból, smutek, niepokój to sprawy, które nie istnieją tak jak wczoraj i jutro…

Budzę się. Rozglądam. Podnoszę dłonie nad oczy. Widzę je pierwszy raz. Na co patrzę? To są dłonie. To są palce. To jest skóra. …To są słowa… Zanim wszystkie połączenia nerwowe zaczną produkować myśli jest ten jeden błogi moment, kiedy nie ma nazwy na nic, nawet na samo obudzenie. Jest obserwacja, cicha, wrażliwa, zachłyśnięta samym aktem patrzenia. Każdy gest nasycony jest byciem. Nie ma miejsca na mechanizm, rutynę, automatycznego pilota. Ogrom spraw wydarza się między wyjściem z krainy snu a dojściem do łazienki. We mnie, w ciele, na zewnątrz, za oknem, u niej w mieszkaniu, u niego w pracy, u nich na wakacjach… I są takie chwile kiedy czuję to wszystko i oniemiała z zachwytu spaceruję między kroplami deszczu, jedynym bogactwem jakie istnieje, kiedy idę gdzieś po coś… Bo to, że idę w jakimś celu nie znaczy, że do niego dojdę. Jestem w trakcie marszu, cel jest w przyszłej chwili, więc on jeszcze nie nadszedł, jeszcze go nie ma, więc nie ma co o nim myśleć, teraz jest deszcz, pachnące krzewy, lśniąca trawa, szumiące samochody, fale wody na drogach, jest tylko to w czym jestem. W tym jestem szczęśliwa. Myśli robią swoje, ale to ich sprawa, nie zatrzymuję, nie wymuszam, nie uciszam, jakoś sobie nie przeszkadzamy nawzajem.

Są takie chwile kiedy w czuciu staję się tak intensywna, że aż obojętna. Cokolwiek się pojawia, ma prawo być. Każda emocja, każdy człowiek, każda sytuacja. Nie ma dobra i zła. Po prostu coś jest i sobie koegzystujemy i nikt nikomu nie wadzi i… właśnie tak czasem jest w chwili czucia, gdzie całym bogactwem może być jedno spojrzenie kogoś kogo nie znam, jeden spacer noga przy nodze ze ślimakami, miliardy kropel deszczu…

PS Nie wiem co to, prawdopodobnie efekt zbyt intensywnego mycia podłogi i ogólnego sprzątania otoczenia. Jakby z każdą kolejną odrobinką kurzu zmywała się część mojej osobowości, pamięci, oczekiwań, planów… Znikam zatem… Wtapiam się w powietrze i wraz z wiatrem gnam przed siebie w intensywnej obojętności chwili…

2 komentarze:

  1. Jak śpiewa Moloko :

    Give up yourself unto the moment
    The time is Now ! :)

    monia

    OdpowiedzUsuń

Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)