Bywam spokojną wodą tuż po zmroku. Jest tak cicha i łagodna,
że rozmywają się jej kontury, i nie wiadomo gdzie się podziewa, ale czuć, że
tam jest. Bywam wulkanem, który już dość tkwił w uśpieniu i jedyne czego
pragnie to wyrzucić z siebie gorącą lawę, która ogarnie wszystko co napotka na
swojej drodze. Bywam deszczem tuż po wielkiej suszy, a każda jedna kropla mnie
niesie nowe życie. Bywam wiatrem rozwiewającym włosy, zaczepnym i swawolnym,
ale kiedy potrzeba zdecydowanym i bezlitośnie łamiącym to, co nazbyt słabe by
przy życiu się utrzymało. Bywam tyloma emocjami, że sama jestem zaskoczona ich
różnorodnością. Niektórych uczę się bo są niczym pierwsze spotkanie z kimś
długo wyczekiwanym. Niektóre dobrze znane, niczym stary przyjaciel wpadają na
kawę i już wszystko wiadomo…
Bywa, że mam ochotę rzucić za siebie kulę ognia i spalić
wszelkie połączenia, które doprowadziły mnie tu gdzie jestem, z nadzieją, że
odrodzę się na nowo, już bez pamięci, z czystą duszą. Bywa, że chciałabym żyć
tylko pod wodą, gdzieś głęboko, falująca w rytmie nurtu, który nie wie skąd się
tu wziął, ale wie, że jego istnienie ma znaczenie i właśnie tam jego miejsce. A czasem chodzę po
powierzchni czując każdą grudkę ziemi pod stopami. I rozciągam wtedy ramiona na
boki by to, co przeszłe, zlało się z tym, co przyszłe w niekończącym się sercu TERAZ.
Czasem za szybko chcę palić. Czasem za mocno wodą polewać.
Czasem za bardzo, czasem za słabo, czasem adekwatnie do sytuacji. A kiedy robi
się nazbyt intensywnie, przyglądam się Naturze. Tej, która milcząco uczy, że na
wszystko jest we mnie miejsce, na wszystko czas, że to w porządku czuć zimno
kiedy już czas na słońce, że to nic złego płynąć z falą powodzi, albo umierać z
pragnienia… Że czasem deszcz po prostu pada bo taka jest jego natura i czas
odpowiedni ku temu, że po nim wzejdzie słońce i ono też będzie wiedziało kiedy
osuszyć to, co mokre. Że wulkany wybuchają niszcząc i dając jednocześnie nowe
życie. Że trzęsienie ziemi niszczy stare struktury i to nic nie szkodzi
rozpadać się na kawałki, i że czasem coś małego musi się odłączyć od czegoś
dużego by poczuło w końcu swoją samodzielną odrębność i wyjątkowość. Czasem tak
trudne to lekcje z CZUCIA…
Więc Natura dziś mnie uspakaja, deszczem głaszcząc po
policzku, wiatrem w oczy zaglądając, ciepłem promienia kojąc, szeptem pąków
dając przyzwolenie do CZUCIA tego wszystkiego co czuję, nawet jeśli to nie
jedna nuta, a cała gama na pięciolinii tańczy w rytmie jaki wystukuje im powabny
klucz wiolinowy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)