wtorek, 9 kwietnia 2013

Wstrząśnięta nie zmieszana...


Bywam spokojną wodą tuż po zmroku. Jest tak cicha i łagodna, że rozmywają się jej kontury, i nie wiadomo gdzie się podziewa, ale czuć, że tam jest. Bywam wulkanem, który już dość tkwił w uśpieniu i jedyne czego pragnie to wyrzucić z siebie gorącą lawę, która ogarnie wszystko co napotka na swojej drodze. Bywam deszczem tuż po wielkiej suszy, a każda jedna kropla mnie niesie nowe życie. Bywam wiatrem rozwiewającym włosy, zaczepnym i swawolnym, ale kiedy potrzeba zdecydowanym i bezlitośnie łamiącym to, co nazbyt słabe by przy życiu się utrzymało. Bywam tyloma emocjami, że sama jestem zaskoczona ich różnorodnością. Niektórych uczę się bo są niczym pierwsze spotkanie z kimś długo wyczekiwanym. Niektóre dobrze znane, niczym stary przyjaciel wpadają na kawę i już wszystko wiadomo…

Bywa, że mam ochotę rzucić za siebie kulę ognia i spalić wszelkie połączenia, które doprowadziły mnie tu gdzie jestem, z nadzieją, że odrodzę się na nowo, już bez pamięci, z czystą duszą. Bywa, że chciałabym żyć tylko pod wodą, gdzieś głęboko, falująca w rytmie nurtu, który nie wie skąd się tu wziął, ale wie, że jego istnienie ma znaczenie i właśnie tam jego miejsce. A czasem chodzę po powierzchni czując każdą grudkę ziemi pod stopami. I rozciągam wtedy ramiona na boki by to, co przeszłe, zlało się z tym, co przyszłe w niekończącym się sercu TERAZ.

Czasem za szybko chcę palić. Czasem za mocno wodą polewać. Czasem za bardzo, czasem za słabo, czasem adekwatnie do sytuacji. A kiedy robi się nazbyt intensywnie, przyglądam się Naturze. Tej, która milcząco uczy, że na wszystko jest we mnie miejsce, na wszystko czas, że to w porządku czuć zimno kiedy już czas na słońce, że to nic złego płynąć z falą powodzi, albo umierać z pragnienia… Że czasem deszcz po prostu pada bo taka jest jego natura i czas odpowiedni ku temu, że po nim wzejdzie słońce i ono też będzie wiedziało kiedy osuszyć to, co mokre. Że wulkany wybuchają niszcząc i dając jednocześnie nowe życie. Że trzęsienie ziemi niszczy stare struktury i to nic nie szkodzi rozpadać się na kawałki, i że czasem coś małego musi się odłączyć od czegoś dużego by poczuło w końcu swoją samodzielną odrębność i wyjątkowość. Czasem tak trudne to lekcje z CZUCIA…

Więc Natura dziś mnie uspakaja, deszczem głaszcząc po policzku, wiatrem w oczy zaglądając, ciepłem promienia kojąc, szeptem pąków dając przyzwolenie do CZUCIA tego wszystkiego co czuję, nawet jeśli to nie jedna nuta, a cała gama na pięciolinii tańczy w rytmie jaki wystukuje im powabny klucz wiolinowy… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)