piątek, 19 kwietnia 2013

Poddaję się...


Zakochałam się dziś… W sumie po raz kolejny i to w tym samym kimś. Rozbraja mnie po paru sekundach i mogę się czuć paskudnie, ale po paru chwilach z nim, znowu mam kontakt z tym czymś miękkim w sobie… On ma na imię Krzyś i ma 4 latka. I dziś był chory. Odwiedziłam jego mamę, a tam szpital domowy i mój ukochany wtulony w warstwy kołdry, a kiedy mnie zobaczył to tak uroczo się schował… Cóż… Podeszłam go sprytnie, położyłam domowej roboty ciasteczka na stole, przysiadłam na łóżku i widzę książeczki… I tak od słowa do słowa, bliżej i bliżej, aż cała buzia spod kołdry się wyłania i jakby cień uśmiechu… Tak, zdecydowanie to uśmiech! Więc tak nieśmiało po te książeczki sięgam… Pukam do jego świata… Wpuścisz mnie? Chcę cię poznać…

Jaka historia jest twoją ulubioną? Maleńkie rączki przewracają strony i kiedy się zatrzymuje widzę ten błysk! Tak, to jest to! Ulubiona bajka… Hmmm… no to co my z tym teraz zrobimy? No jak to co… Czytać trzeba, czytać! Bo tu smoki mieszkają na stroniczkach! Bulgoczą i dziwne dźwięki wydają… No i wpadłam… Wiadomo… Ubawiłam się przednio, ukochany zadowolony. Nawet awansowałam do bajki numer dwa czym wzbudziłam podziw mamy, bo Krzyś przy chorobie to mało interaktywny… Oddechu mi trzeba… Dostaję zupę. A ukochany… no przez żołądek do serca, doprawdy! O ciasteczko poprosił… Chrupał. Mlaskał. Kruszył. Kiwał głową z ukontentowaniem, serce me topił bardziej i bardziej. I skoro to dzień z bajką to i ciasteczka nie są takie zwykłe. Bo one zdrowotne! Sił dodają! Gorączkę zabierają! I Krzysiu się uśmiecha tak szeroko! A po pół godzinie słyszę: - Mamo, chcę się ubrać, już nie jestem chory! I jak tu go nie kochać?!

Wszystko w umyśle… Wszystko… Podbij umysł, a nie trzeba ruszać zbrojnie jako Aleksander ziemie gromadzić by przydomek Wielki zyskać… Podbij swój umysł, a wygrasz królestwo spokoju... Czego zapragniesz, stanie się tu i teraz. Chory? Jaki chory, to było pół godziny temu, już zdrowy! I tylko mama podejrzliwie puls bada, w oczy zagląda, jakoś w łóżku woli by Krzyś poleżał… Ale on nie chce, on był chory pół godziny temu, już jest zdrowy!

Ciągniemy za sobą pamięć. Pielęgnujemy ją, podlewamy, pielimy grządki, nawozimy regularnie i za cholerę puścić nie chcemy. Piękne mamy klatki w umyśle. Ach jakie złote, jakie diamentowe. Jedna piękniejsza od drugiej! I co, tak po prostu się ich pozbyć? Wyrzucić? Takie drogocenne? No ale co wtedy? Jak żyć bez tej pamięci? No każdego dnia od nowa… Z nową świeżością. Wyrzucić wszystko, posprzątać, poukładać, podziękować, uwolnić. Czy naprawdę tego wszystkiego potrzebujesz? A gdzie miejsce na ciebie obecnego TERAZ? Naprawdę musisz taszczyć za sobą to, co wydarzyło się tak dawno temu? Pomniki stawiać? Groby odwiedzać? Czerwone dywany rozwijać po których jedynie zjawy się przechadzają i to też z lekka wkurzone, że je kłopotasz? 

Żyjąc w diamentowej klatce myślisz, że już nic lepszego cię nie spotka, no bo przecież w tej diamentowej właśnie… i że ona taka piękna i że najważniejsza, najlepsza… A może jeśli wyrzucisz… No może wtedy pojawi się jeszcze piękniejsza? Spróbowałam. Zresetowałam. Wyrzuciłam. Oddałam. Sprzedałam. Na wietrze puściłam. Jak jest? Spróbuj… Daj sobie czas… Przygotuj się na ból. Dużo bólu. Jeszcze więcej bólu… A kiedy wytrwasz… Sam zobaczysz… Niczego nie obiecuję, ale sam zobaczysz… Ale nie musisz mi wierzyć. W zasadzie to nawet nie powinieneś mi wierzyć w ani jedno słowo jakie tu piszę. Bo to moja opowieść. Moja historia. Moja iluzja… Każdy ma swoją. Więc… Spróbuj…

Ostatnio budzę się i jedyne czego wiem o danym dniu, jedyne czego się spodziewam to to, że będzie w nim pełno niespodziewanego. I jeśli za mocno nie kombinuję, jestem liściem na wodzie, daję sobą sterować, daję się prowadzić, luźna, bez napięć. Ale jeśli… No właśnie, jeśli umysłem za mocno… jeśli włącza mi się czerwony piąty bieg zamiast ciut wolniej… No to mam za swoje! Więc włączam mantrę: puść, puść, puść. Let go… just flow… Przecież to takie proste… Zmęczyłam się szarpaniną z samą sobą… Chcę… odpocząć, chcę płynąć, chcę dać się prowadzić.

Wyłączam bariery ochronne. Oj głupiaś, głupiaś… No i co z tego. Już czas przestać się bać życia i tego, co ono z sobą niesie! Może mnie ktoś zrani, a może nie. Już się nie bronię. I nie chcę myśleć kto i co mi może zrobić… Jeśli mój czerwony guzik szaleje za mocno, staję przy nim, oddycham. I czasem tylko to wystarcza, do skutku… I nie wnikać zbyt głęboko co, po co, dlaczego i jak, bo od tego tylko osiwieć można… I kochać… po prostu kochać to, co się robi i to robić… I kochać tych, którzy dookoła. I to wystarczy. Naprawdę wystarczy. No dobrze. Jeszcze dziękować… Dziękować za wszystko. I otworzyć drzwiczki złotych klatek i wylecieć na wolność. I wyrzucić klatki. I każdego dnia od nowa… Mnie nie musisz wierzyć... Spróbuj…

PS I znowu na koniec Tiziano się "przewraca"... Stęsknił się chyba za mną... Kawał świata razem... On ze mną, ja z nim... I dziś znowu podróżujemy razem... Dziękuję mój przyjacielu w niebiosach. Dziękuję... Ty zawsze wiesz... Życie jest tajemnicą i powinno tak pozostać. Coś albo ktoś trzymało w ręku nić mojego życia, tak jak trzyma lunatyka zawieszonego na gzymsie dachu i prowadzi go, nie pozwalając, by spadł. Kiedy uczeń jest gotów pojawia się nauczyciel-mawiają Hindusi na temat guru. To samo jednak równie dobrze może także dotyczyć miłości, miejsca, wydarzeń, które tylko w pewnych warunkach stają się ważne. Daremnie szukać powodów, polować na fakty i wyjaśnienia. My sami jesteśmy dowodem na to, że istnieje prawda ponad prawdą faktów i - jeśli upieramy się, aby w to nie wierzyć - gubimy drugą część życia, a wraz z nią radość tajemnicy. ["Nic nie zdarza się przypadkiem"]

8 komentarzy:

  1. Thank you for sharing MAKIA, that is beautiful. I believe it. I am grateful you are and you reach out and connect.
    Have a fabulous day and keep creating.

    Light and laughter!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Thank you :)
      Hugs, love, love, love and more love for you :)

      Usuń
  2. Piękne... i bardzo mądre :) Składam pokłony :)
    tomek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Przyjmuję, ślę uśmiech. Niech dzień Ci lekkim będzie :)

      Usuń
  3. Słowa Tiziano, jak zwykle trafiają.. zresztą o tym gadałyśmy wczoraj?. ale w sumie co to jest wczoraj? :) dziś jest dziś i fajnie - niech się dzieje co ma się dziać. namaste :)

    monia

    p.s. no właśnie każdy ma swą historię i bez przesady z tym bólem :P na nic (prawie?) się przygotować nie da. życie bywa/jest zajebiście zaskakujące. jeśli się na to pozwoli. let it be (cytując).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i dlatego mówię, nie ufaj mi, nie wierz mi w ani jedno słowo. Bo mnie bolało :) w środku :) i na zewnątrz :P ale to było i nie wróci więcej :))
      I dziś nie boli, dziś się uśmiecham, dziś piję kawę i piszę ten komentarz i kocham się z dniem tak jak umiem teraz z dostępną mi energią teraz :)

      I także iż ponieważ spodziewane jest niespodziewane. Jak awaria pralki, kto wie co ona mi przyniesie? A może pan naprawiacz ma dla mnie ważne informacje? A może on był na Hawajach? albo właśnie poleci? A może zostanę jego pomocnikiem? :):) I'm open :) Jestem zatem wdzięczna i za kałużę wody o poranku w mej łazience :) i żart i słońce i myśli i Wasze wpisy tu no po prostu SZOK :)

      Usuń
  4. haha, wiadomo że ci nie ufam ani nie wierzę ;))
    było, minęło - fiszyzm :P
    :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ufff, to kamień z serca :P
      całuję również :)

      Usuń

Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)