piątek, 1 marca 2013

U drzwi Twoich...


Ludzie się mnie boją. Kiedy mnie widzą truchleją, płaczą, załamują ręce, kopią, czasem krzyczą albo się złoszczą, a czasem siadają i czekają, jakby mieli nadzieję, aż zniknę sam z siebie... Najczęściej jednak odwracają się ode mnie z pogardą i odchodzą. Nie chcą mieć ze mną nic do czynienia. Czasem zduszą na mnie papierosa, wypiją tuż obok piwo, pokręcą nosami, obsikają. Myślą, że tak mogą sobie ulżyć i że się tych ich zachowaniem przejmuję. Nic z tego. Choć szczerze mnie nie znosisz, jestem tu dla ciebie i nigdzie się nie ruszę… Jeśli ode mnie odejdziesz, znajdę cię, jeśli uciekniesz pojawię się tuż za zakrętem… Możesz polecieć na Księżyc, tam też będę. Kiedy masz ze mną niezałatwione sprawy bywam gorszy niż komornik…

Wyglądam różnie. Naprawdę to wszystko zależy od tego kto się do mnie zbliża. Z daleka widzę zarys sylwetki, wyczuwam lekkość bądź ciężar kroków, woń tak charakterystyczną jaką może wydawać z siebie ktoś, kto się boi... I w zależności od natężenia zmysłowego odbioru dopasowuję się do potrzeb tego, który niedługo stanie przede mną. Wiem co jest dla ciebie najlepsze. Naprawdę… Jednym stawiam wysoko poprzeczkę tak, że często nie mogą dostrzec co jest za mną, innym uchylam rąbka tajemnicy i kuszę fragmentem ogrodu, który kiedy tylko się w niego wejdzie ujawnia mnie kolejnego… Ale NIGDY, przenigdy, nie stawiam przed tobą nic ponad to, co możesz udźwignąć... Choć tobie tak często wydaje się, że już więcej nie dasz rady, że to już kres i teraz się nie podniesiesz... Mylisz się. Możesz dużo, dużo więcej. Ale to dopiero odkryjesz, kiedy mnie przekroczysz setki razy w ciągu całego życia. Kiedyś zrozumiesz, że to ma sens... teraz wystarczy, że pójdziesz dalej, że się nie zatrzymasz i nie cofniesz tuż u drzwi moich...

Mogę policzyć te jednostki, które zdecydowały się mnie przekroczyć, a kiedy było już po wszystkim, wracały i dziękowały, że tu byłem, właśnie w tym punkcie ich życia. Że zrozumiały po co byłem… I możemy chwilę porozmawiać jak równy z równym… Niestety, tylko raz na jakiś czas trafia się ktoś, kto krzyknie: - Tyś mi przyjacielem! A wtedy rozstępuję się, rozpływam, by mógł przeze mnie przejść po to, co skrywam za plecami… Słodki nektar zwycięstwa, poszerzonej percepcji, odpuszczenia, poddania się… Jestem naprawdę hojny… Nie szczędzę promieni słonecznych.

Cześć jestem twoim Progiem. Twoim Problemem. Twoim Zmartwieniem. Czy starczy ci odwagi by mnie przekroczyć?

1 komentarz:

  1. Dziękuję Agnieszko piękny ,głęboki i jak bardzo na czasie teraz .............Małgosia

    OdpowiedzUsuń

Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)