- Masz jakieś spotkania w tym tygodniu? – pyta mnie
przyjaciółka w poniedziałkowy poranek.
- Nie. Jeszcze nie…
Trzy godziny i kilka akcji oczyszczania mieszkania później
okazuje się, że spotkanie mam i to dziś, w boskim towarzystwie. I może był to
mężczyzna, a może kobieta. I może wypiłam z nim lub z nią kawę. I może byłam
naga, a może ubrana i może on lub ona też w stroju lub bez. I może działo się
tak dużo, a może nic się nie działo. A może był śmiech, a może były łzy. Wróć,
w tym towarzystwie możliwy jest tylko śmiech z głębi trzewi, głupawka, spontaniczność
i wszystko co „nie przystoi”… A może były dzikie tańce przy muzyce, a może
medytacja w parach. A może było zdrowe jedzenie, a może upoiliśmy się alkoholem
i innymi mało duchowymi środkami. To nie ma znaczenia!
To, co rano było prawdą, w chwili gdy przykładam głowę do
poduszki jest kłamstwem. Minęło, nie wróci, czas przeszły dokonany. Między
godzinami dnia przechadzałam się bez wstydu, głęboko oddychając, z wypchniętą
piersią do przodu (a nawet dwiema i to bez stanika!), bez myśli natrętnie nieistotnych,
pochłaniając każdą chwilę na całego. Dziś nie myślę o tym jak żyć i co jest dobre,
a co złe (Jutro to się może zmienić, ale dziś nie dbam o to, co jutro). Od
nadmiernego myślenia tylko głowa boli, więc ją sobie odkręcam by czuć całą bezgłową powierzchnią. Przecież jakieś 90% rzeczy których się
obawiamy się nie wydarza… więc na cholerę to mielić w głowie? Na co komu dziś
to, co było wczoraj lub nadejdzie jutro? Mnie we wczoraj już nie ma. Do jutra dojdę
lub nie. Bywam w dziś i to mi wystarcza. Po prostu żyję z chwili na chwilę,
dając jej nadejść i odejść. Czasem reaguję, a czasem nie. Czasem robię coś za
mocno, czasem za słabo, a czasem w sam raz. A czasem nic nie robię. To nie ma
znaczenia… Nie żałuję tego kim byłam, kim jestem, kim się staję. Jestem człowiekiem
z krwi i kości, cokolwiek to znaczy, choć prawdopodobnie nic nie znaczy! Aha i
kobietą też jestem. I to jest świetne! I też nic nie znaczy, oprócz faktu
samego mego istnienia. Dostałam życie. Zajmuję się nim. Jest co robić!
I cytując klasykę… Elektryczne Gitary pasują idealnie do
poniedziałkowej duchowości!
Byłem w Rio,
byłem w Bajo, miałem bilet na Hawajo,
Byłem na
wsi, byłem w mieście, byłem nawet w Budapeszcie.
Wszystko
chuj
O ja wam mówię,
wszystko chuj… O!
Może czasem
trochę mniejszy,
Ale potem
jeszcze większy.
Poniedziałek można uznać, za wyssany do ostatniej kropli
poniedziałkowego powietrza! Jutro nie ma znaczenia! Jak dla mnie może nadejść
lub nie. Wisi mi to! Otworzę oczy we wtorku lub nie. I zobaczę jakie chwile
napłyną lub nie. I może w nie wskoczę, a może pozwolę im przepływać obok, a
może to też nie będzie miało znaczenia!
A w czasach Jezusa... ;)
OdpowiedzUsuńsię podpisuję. i może byłam na tej imprezie a może nie. ale było super ;)
mona - zdecydowanie nie automat.
No już dawno się tak nie naśmiałam! Z kimś jak z kimś, ale co się działo jak towarzystwo się rozeszło... Samiuśka z taką głupawką...! Zdecydowanie ciekwy ze mnie "przypadek" do diagnozowania... :-)
OdpowiedzUsuńTak... a w czasach Jezusa... :P
Życie jest świetne! The end!