Matka wydała na świat dziecko. Mówią, oto narodził się nowy
człowiek. Gdzieś na świecie zmarł człowiek. Czy aby na pewno zmarł? A może
właśnie się narodził? Wszak noworodek jedynie z nazwy jest człowiekiem. W
rzeczywistości zaś jest formą, w którą się jego człowieczeństwo zacznie wlewać.
Rok po roku przybędzie mu więcej ludzkich cech. Urośnie, nabierze masy,
kształty nadadzą mu człowieczego wyglądu. Pójdzie do szkoły, gdzie nakładą mu
do głowy niezwykle ważnej ludzkiej wiedzy, którą po kolejnych dziestu latach
odrzuci ze wstrętem, bo teorie nie podniosą mu jego życiowego doświadczenia człowieczego.
I zacznie się człowiek zastanawiać co się na niego składa,
co czyni go tym, kim jest i dlaczego czasem czuje się wesoły, a czasem smutny,
i że w żadnej szkole tego nie wykładano. Więc jeśli dotarł już do tego punktu,
zapragnie czuć tyle ile zdoła, by swą człowieczą formę wypełnić tym, czego nie
ma w księgach, a jedynie w ludzkich krokach i czynach może być utrwalone. Będą
mijały kolejne lata, na świecie pojawią się nowe dzieci, a stare umrą. I ten,
który narodził się lata temu, a stojąc już bliżej ku śmierci niż życiu nadal
nie będzie gotów by odejść. Wszak życie się w niego wlewa nie zaś uchodzi…
Jeszcze tyle do zobaczenia, poczucia, posmakowania. Czy to
już wszystko? Czy już jestem człowiekiem? I co to tak naprawdę znaczy nim być?
Kim jestem? Dokąd zmierzam? Pytania nie pozwolą mu spocząć w bezpiecznym i
ciepłym gniazdku, do którego wszakże inne człowiecze jednostki dążą, a kiedy
osiądą bagno komfortu poczyna ich wciągać, ruchome piaski przysłaniają oczy,
ograniczają ruch. Dumnie prężą w tym grobie złudy swe ludzkie klatki, wszak tak
się napracowali i zasłużyli, że czas już spocząć… Już mają wszystko. Już osiągnęli
wszystko…
Ale czy człowiek w swym stawaniu się ludzką istotą może
kiedykolwiek mówić o emeryturze? Ten, który narodził się lata temu, niebawem ma
umrzeć… Zebrali się bliscy i przyjaciele u jego łoża, i zapłakali. A on się
dziwował dlaczego to nad nim płaczą? Przecież on wraz z ostatnim wydechem w
końcu się narodzi! I stanie się człowiekiem! I dopełni się jego forma! Czyż to
nie wspaniała chwila? Do tego potrzebny jest jednak ten ostatni wydech, bez
niego transformacja, która trwała od pierwszego wdechu i krzyku się nie
domknie. Więc odezwał się do zebranych: - Nie płaczcie nade mną. Świętujcie,
oto jesteście świadkami mej człowieczej pełni. Nie trwońcie cennych łez na
mnie, zachowajcie je na wasze stawanie się. Ono przysporzy wam jeszcze nie raz
słoności twórczej… Moja ludzka forma wypełniła się tym, czym zdołałem ją
nakarmić. Z niejednego talerza jadłem, w niejednym łożu spałem, niejedną
kobietę me ciało ogrzewało, z niejednym się wadziłem, wielu kochałem. Nie
zmarnowałem żadnej minuty. A chwile samotności i ciszy ową samotnością i ciszą
wypełniłem. Więc nie traćcie czasu na trwanie w ułudzie komfortu. Jest dużo
więcej poza nią. Wypełniajcie się po brzegi, a kiedy już prawie się przelewać
zacznie, odkryjecie, że wasza forma nie zna granic…
A kiedy wyrzekł ostatnie słowo, ono dopełnieniem jego człowieczeństwa
się stało.
Oto narodził się człowiek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)