Kolejna niedziela przyniosła tradycyjny już marsz. Skoro
świt otworzyłam oczy w podekscytowaniu, że TO JUŻ DZIŚ idziemy znowu przed
siebie, w nieznane, choć niby trasa wytyczona przez znaki, niby na terenie
Trójmiasta, ale jednak po drodze tyle niewiadomych. Pogoda nas rozpieszcza,
śnieg wytłumia odgłosy życia toczącego się poza trasą, siność nieba sprawia, że
w lesie jest jeszcze spokojniej. Maleńkie gałązki uginają się pod ciężarem
tego, co na nich. Podziwiam, w jak pięknej symbiozie żyją, nikt nikomu nie
wadzi i nie żali się, że ciężko, niewygodnie. Im dalej w las, tym bardziej się
dziwię, że takie cuda to pod ręką, że nie muszę nigdzie jechać, że wystarczy
tylko wyjść z domu i iść. Tam przecież tyle nieznanego! Nawet jeśli wędrujemy tą samą trasą, któryś raz z rzędu, wszystko jest inne. Czegoś przybyło, czegoś ubyło, nowe wyzwania, stare ograniczenia, niespodzianki, zaskoczenia, spotkani ludzie. Nigdy nie jest tak samo.
Krok za krokiem, zakręt za zakrętem, aż tu nagle wstępuje we
mnie siła, która z prędkością torpedy rozprzestrzenia się we wszystkich
kierunkach. Kolejny raz następuje we mnie eksplozja szczęścia, tak niespodziewanie, z
żadnego powodu. Podskakuję jak dziecko, zarażam radością moją mistrzynię i
znowu jesteśmy Wybrankami Losu. Nie ważne jaka pogoda, jaka nawierzchnia, co po drodze się
napotka, jakie
ubrania (choć dziś miałam się ciepło, sucho i miękko, dziękuję dobrym duszkom,
które przyczyniły się do mego komfortowego marszu!). Los kocha nas szalenie, sprzyja, róże pod nogi kładzie, nawet jeśli
jest to aktualnie rzeczka, w której dwa tygodnie temu umoczyła się noga. Z
każdego dyskomfortu, jak się przyjrzeć odpowiednio, wychodzi szczęście. Nie ma
innej rady. Już wiem, jak patrzeć, by nawet z pofarbowanymi na fioletowo i
mokrymi stopami być szczęśliwą. I kiedy wydaje mi się, że już osiągam wyżyny
radości, okazuje się, że można jeszcze więcej i intensywniej.
Mijamy ścięte równo drewno, pachnie... Leży i czeka.
Przykrywa je puchowa pierzynka. Dziś jestem jak te równe beleczki. Otulona
miękkością od zewnątrz, w środku skrywam skarb, który czeka na swój moment. I
kiedy przyjdzie czas, będę gotowa. Na razie niczego nie przyspieszam, nie
opóźniam. Jestem i trwam, by za czas jakiś rozbłysnąć tysiącem iskier, które
ogrzeją nie tylko mnie.
Na te najlepsze rzeczy w życiu, czasem warto spokojnie poczekać.
Już wiem jak.
Na te najlepsze rzeczy w życiu, czasem warto spokojnie poczekać.
Już wiem jak.
Wiosna niebawem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)