niedziela, 20 stycznia 2013

Niedzielne szczęście


Kolejna niedziela przyniosła tradycyjny już marsz. Skoro świt otworzyłam oczy w podekscytowaniu, że TO JUŻ DZIŚ idziemy znowu przed siebie, w nieznane, choć niby trasa wytyczona przez znaki, niby na terenie Trójmiasta, ale jednak po drodze tyle niewiadomych. Pogoda nas rozpieszcza, śnieg wytłumia odgłosy życia toczącego się poza trasą, siność nieba sprawia, że w lesie jest jeszcze spokojniej. Maleńkie gałązki uginają się pod ciężarem tego, co na nich. Podziwiam, w jak pięknej symbiozie żyją, nikt nikomu nie wadzi i nie żali się, że ciężko, niewygodnie. Im dalej w las, tym bardziej się dziwię, że takie cuda to pod ręką, że nie muszę nigdzie jechać, że wystarczy tylko wyjść z domu i iść. Tam przecież tyle nieznanego! Nawet jeśli wędrujemy tą samą trasą, któryś raz z rzędu, wszystko jest inne. Czegoś przybyło, czegoś ubyło, nowe wyzwania, stare ograniczenia, niespodzianki, zaskoczenia, spotkani ludzie. Nigdy nie jest tak samo.

Krok za krokiem, zakręt za zakrętem, aż tu nagle wstępuje we mnie siła, która z prędkością torpedy rozprzestrzenia się we wszystkich kierunkach. Kolejny raz następuje we mnie eksplozja szczęścia, tak niespodziewanie, z żadnego powodu. Podskakuję jak dziecko, zarażam radością moją mistrzynię i znowu jesteśmy Wybrankami Losu. Nie ważne jaka pogoda, jaka nawierzchnia, co po drodze się napotka, jakie ubrania (choć dziś miałam się ciepło, sucho i miękko, dziękuję dobrym duszkom, które przyczyniły się do mego komfortowego marszu!). Los kocha nas szalenie, sprzyja, róże pod nogi kładzie, nawet jeśli jest to aktualnie rzeczka, w której dwa tygodnie temu umoczyła się noga. Z każdego dyskomfortu, jak się przyjrzeć odpowiednio, wychodzi szczęście. Nie ma innej rady. Już wiem, jak patrzeć, by nawet z pofarbowanymi na fioletowo i mokrymi stopami być szczęśliwą. I kiedy wydaje mi się, że już osiągam wyżyny radości, okazuje się, że można jeszcze więcej i intensywniej.

Mijamy ścięte równo drewno, pachnie... Leży i czeka. Przykrywa je puchowa pierzynka. Dziś jestem jak te równe beleczki. Otulona miękkością od zewnątrz, w środku skrywam skarb, który czeka na swój moment. I kiedy przyjdzie czas, będę gotowa. Na razie niczego nie przyspieszam, nie opóźniam. Jestem i trwam, by za czas jakiś rozbłysnąć tysiącem iskier, które ogrzeją nie tylko mnie.
Na te najlepsze rzeczy w życiu, czasem warto spokojnie poczekać.
Już wiem jak. 
Wiosna niebawem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)