niedziela, 2 grudnia 2012

Miłość, miłość, miłość


Stało się. Dopadło mnie na całego. Tak jak to pokazują na filmach, opisują w książkach. Motyle w brzuchu, różowe okulary, szaleństwo, rozmowy do białego rana, taniec do utraty tchu. Przyznaję oficjalnie, że jestem zakochana w ŻYCIU. Trwam w niezwykłym stanie upojenia miłosnego. Wysokie stężenie tego koktajlu odżywia mnie aż po końcówki włosów. Życie jest mym najczulszym kochankiem, miłością spełnioną, jedyną, wyśnioną, niewyobrażalnie cudowną. Nic i nikt nie odwzajemnia moich uczuć jak ŻYCIE.
Można być totalnie szczęśliwym bez makijażu, na trzeźwo, w piżamie z żyrafą, w szlafroku z białymi chmurkami, w przetłuszczonych włosach, papciach w żabę Kermita i skarpetkami w niebieskie paski. Można czuć każdą komórką, jak ŻYCIE tańczy od wewnątrz, jak pieści skórę centymetr po centymetrze. Ono jest najczulszym kochankiem śpiewającym każdego dnia inną serenadę pod oknami mej duszy. Odwzajemniam wszystkie pocałunki, tulę powietrze pełne pulsującego życia, głaszczę jego każdy element. Wgryzam się w nie namiętnie (francuski pocałunek chowa się zawstydzony), a jego słodki nektar spływa ponętną stróżką po brodzie, szyi, między piersiami, łaskocze rozkosznie brzuch, dociera do miękkiego łona, gdzie zapładnia się z kreatywnością tworząc dziecko idealne. MIŁOŚĆ.

Życie i ja.
Para idealna.
Król i Królowa balu.
Przytuleni, wpatrzeni w siebie, tańczymy wieczny taniec do muzyki Wszechświata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)