czwartek, 9 maja 2013

Twórcze porządki wcale nie wiosenne


Dużo czasu minęło i wiele się na świecie zmieniło, zanim nauczyłem się tego, co wiem o miłości, przeznaczeniu i ludzkich decyzjach, ale w gruncie rzeczy wszystko to dotarło do mnie w jednej chwili, kiedy zostałem przykuty do muru i zaczęły się tortury. Jakimś sposobem zdałem sobie sprawę – poprzez krzyk w mojej głowie – że choć jestem spętany, bezradny i krwawię, pozostałem wolny; mogłem znienawidzić ludzi, którzy mnie torturowali, albo im wybaczyć. Wiem, nie brzmi to dobrze. Jednak w szarpnięciach i kąsaniu łańcucha, kiedy tylko tyle ci zostało, ta wolność stanowi wszechświat możliwości. A wybór pomiędzy nienawiścią a wybaczeniem może stać się historią twojego życia.

Sprzątam… Od samego rana oczyszczam każdy jeden kąt mieszkania. Ono jakoś tak samo się domaga, więc słucham tego, co ma mi do powiedzenia. Głaszczę miotłą, ścierką, tańczę przy muzyce sączącej się z głośników, pomrukuję wraz z obrotami pralki, która kolejną porcję ubrań, ale jakby i duszy pierze. W szafie za dużo, znowu coś idzie gdzieś. Śmiesznie puste wieszaki oddychają z ulgą, przyglądają się ciekawsko swojej nagości i chudej konstrukcji. Okna otwarte, balkon cieszy się obecnością świeżo przesadzonych kwiatów hawajskich, a i kwiaty wdzięczne, więcej miejsca dostały, smakowitej ziemi, w której nowe życie może w głąb wędrować.

Na półce więcej miejsca... Shantaram. Książka ukochana przeze mnie domaga się uwolnienia. Przytulam ją do serca… Jeszcze długo, długo przed Indiami do mnie trafiła… I wtedy nie wiedziałam, nie miałam pojęcia co mi zrobi, że jest zapowiedzią odnalezienia zagubionego elementu, że długo po powrocie zostanie przekazana dalej i że może temu komuś też coś zrobi… Biorę głęboki wdech… Otwieram ze wzruszeniem… Oczy wyłapują co trzeba… Trzy fragmenty przypomnienia… Streszczenie prawie 700 stron w tym wpisie… Dziś czuję więcej co autor usiłował mi powiedzieć lata temu… Dziś moje serce dziękuje jego sercu i z wdzięcznością wybija pożegnalny ton. Są sprawy tak ukochane, tak utulone, tak łzami wzruszenia zroszone, że trudno się z nimi rozstać. Ale one mieszkają w sercu… Przedmiot to tylko energia, której mogę nadać znaczenie lub nie. Mogę, ale nie muszę… Uwolnić… Nowe przyjdzie, albo i nie. Ale skoro kocham to daję wolność, nawet jeśli na chwilę zaboli. Bo czasem chodzi o to by dać. Bo czasem chodzi o to by brać. Bo czasem jedno i drugie to to samo…

Każde uderzenie ludzkiego serca, mawiał wielokrotnie, jest kosmosem możliwości. I wydawało mi się, że wreszcie dokładnie zrozumiałem, o co mu chodziło. Usiłował mi przekazać, że każdy człowiek może odmienić swój los. Zawsze myślałem, że przeznaczenie to coś niezmiennego, ustalonego dla każdego z chwilą jego narodzin, nieuchronnego jak orbity gwiazd. Ale nagle pojąłem, że życie jest dziwniejsze i piękniejsze. Prawda wygląda tak, że niezależnie od gry w jaką się zaangażujesz, niezależnie od szczęścia czy pecha, zawsze możesz zupełnie odmienić swoje życie jedną myślą lub jednym aktem miłości.

Coś, bez czego nie wyobrażałam sobie życia miesiąc temu, wczoraj wylądowało na śmietniku… Bo… tak czasem trzeba. Bo życie to więcej niż przedmioty przywiezione skądś nawet jeśli wiążą się z nimi cudowne wspomnienia. Bo życie to więcej niż figurki czy obrazki bogów, nawet jeśli najpotężniejsi z najpotężniejszych. Bo życie to więcej niż amulety chroniące, obfitość przynoszące, miłość zapewniające. To tylko przedmioty, energia, a ja związuję się z nimi zaklęciami znaczeń, przynależności, ważności. Mogę, ale już nie muszę… Czemuś oddać swoją moc, nawet jeśli to krzyż czy posąg Buddy… Już nie. Szanuję. Pokłonię się. Przystanę by pogadać. Namaste. Idę swoją drogą, bo w sercu ma świątynia, w sercu ołtarz, w sercu świętość. Zawsze pod ręką i nic nie waży. Wewnętrzna świątynia cicha i czekająca cierpliwie aż w niej przysiądę. Z tym przyszłam na świat, z tym odejdę, z tym może powrócę.

Mam dwie ręce. Jestem odpowiedzialna za moje życie. Kiedy już raz poczujesz o czym mówię, już więcej nie będziesz marudził na nią, niego, nich, ni rąk załamywał nad swym losem. Podwiniesz rękawy i zaczniesz rzeźbić swoje życie. Tyś gliną, tyś twórcą, tyś dziełem ostatecznym. Stawaj się dla siebie, dla innych. Mimo wszystko…

Bo właśnie tak postępujemy. Robimy krok, a po nim następny. Podnosimy oczy na grymas i śmiech świata. Myślimy. Działamy. Czujemy. Dodajemy nasze małe znaczenie do fal dobra i zła, które zalewają świat i cofają się. Ciągniemy nasze krzyże w nadziei, że dotrwamy do następnej nocy. Niesiemy nasze odważne serca w obietnicę nowego dnia. Z miłością: namiętnym poszukiwaniem prawdy innej niż nasza. Z pragnieniem: czystą, niewysłowioną tęsknotą za zbawieniem. Bo dopóki los czeka, żyjemy dalej. Niech nam Bóg pomoże. Niech nam Bóg wybaczy. Żyjemy dalej.

Shantaram – Gregory David Roberts

PS Kocham Cię, przepraszam, wybacz mi proszę, dziękuję…

5 komentarzy:

  1. Shantaram.. to była piękna przygoda, też mnie wchłonęła ta książka lata temu. Co ciekawe, poleciła mi ją dawna znajoma Agnieszka :)

    Co do reszty, co ja mogę napisać, poza tym że się zgadzam i mam to samo? (ależ to nudne ;) Ale Ty wiesz, czujesz itp. itd :)

    miłość miłość miłość :)

    monia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miłość miłość miłość :) czuję oraz tak iż ponieważ właśnie czuję :) dziękuję :)

      Usuń
  2. Wow Agnes, you do beautiful work!!! I am glad you saw that billboard and recognized it as a sign. When we value ourselves, other people do to. I send you much love & light today and appreciate all that you are. Thank you for sharing your massage with the world, we need you!

    Hugs and laughter,
    Risa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thank you my friend but... I feel it's too much that world need me :-) my ego is so happy... :-)
      my hot hug for you :)

      Usuń
  3. Thank YOU my beautiful friend!!!!

    OdpowiedzUsuń

Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)