- Jestem mistrzem życia! – krzyczy jakaś dziewczynka tuż pod
moimi oknami i rzuca przed siebie kolorową piłkę. No i nie mam więcej pytań… W
zasadzie może jestem już nudna w tym afirmowaniu życia, że jest dobrze, że
radośnie, że płynie, ale cholera, nie umiem inaczej. Jakoś tak mi służy ta
strona mnie, więc chwilowo z nią tu sobie urzęduję. W końcu po latach deprechy
mi się łaskawie należy. Samo nie przyszło, choć było pod nosem, przechodziłam rozpaczając jak to mi źle, zamiast, no nie ważne… Na wszystko jest czas. Widać teraz mam taki z zakochaniem i zachwytem. To chyba jakaś
nieuleczalna już choroba i cieszę się, że nie mam na nią lekarstwa i go wcale nie
pragnę… Chłonę stan w którym jestem, permanentnego współżycia z istnieniem.
Nieustannej wymiany. Wdech - biorę. Wydech - daję. Koło się zamyka, energia
nigdzie nie ucieka. Dajesz TO i bierzesz, bierzesz TO i dajesz. Gdzieś w końcu
coś mi kliknęło i zatamował się przeciek energetyczny we mnie. Nie wiem co, nie
wiem gdzie, wiem, że nie brakuje mi TEGO, co jest.
Jest białe i jest czarne. Ale pomiędzy… Kolory, których nie
potrafię opisać bo to są kolory mojego życia. Ty masz swoje, jestem ich
ciekawa, możemy do siebie pooddychać i uchylić rąbka swoich światów przed sobą
nawzajem. Zapraszam do mojego życia. Witaj. Cieszę się, że jesteś. Bez Ciebie
moje życie byłoby białe, albo czarne… To Ty, druga istoto wzbogacasz mnie,
dzięki Tobie się rozwijam, dzięki Tobie mogę powstać z upadku mocniejsza,
dzięki Tobie mogę być w sobie bardziej… Spotykam się z kimś, chwilę później
jestem inna, coś mi przybyło, coś ubyło. Coś komuś dałam, coś ktoś dał mnie,
coś sobie nawzajem robimy, dopowiadamy kolejne rozdziały swojego życia. W Tobie
widzę fragment siebie. Dziękuję.
I przepraszam, że czasem przegapiam Ciebie, że
czasem nakładam na Ciebie moją ograniczoną soczewkę, że czasem chcę żebyś
patrzył przez moje okulary, kiedy Ty masz swoje i mój ograniczony wzrok wcale
nie musi Ci pasować, że czasem chcę coś po swojemu i nie daję Ci widzieć po Twojemu. Bo
czasem właśnie tak mam i to też mnie bawi, to też ja, to też kocham, bo jestem
mistrzem mojego życia, ze wszystkim co w nim, co we mnie, z białym, z czarnym i
tym co pomiędzy. Z radością i łzą wzruszenia czy smutku z obrzeży. Z
łagodnością i stanowczością bliską wzburzeniu. Z miłością i obojętnością
stykającą się ze zdenerwowaniem. Z lekkością i ciężarem niepotrzebnych napięć.
Z miękkością i sztywnością pewnych przekonań. No z tym i z tym i z tamtym.
Bo
we mnie wszystko, a czasem nic. Bo we mnie życie się kończy i zaczyna. Bo dziś
tak mam i nie myślę co jutro. Bo dziś mała dziewczynka przypomniała mi tak dla
pewności, jakbym gdzieś się jeszcze wahała, że… Jestem Mistrzem Życia!
Też kiedyś myślałam, że jest tylko białe i czarne, ale teraz już wiem, że pomiędzy białym i czarnym jest ...tęcza. I właśnie tam, w tej tęczy, najczęściej toczy się Życie Mistrza :)))
OdpowiedzUsuńŚliczne "toczy się Życie Mistrza" :)
Usuńspotkajmy się na drugim krańcu tęczy, albo na tym pierwszym, w zależności, gdzie będzie nam bliżej :)
ściskam