wtorek, 12 marca 2013

Przepływ...


Dawno, dawno temu, żyła sobie mała dziewczynka. A taka była wesoła, a taka promienna, a taka urocza. Każdy jeden aniołkiem ją zwał rozczulając się nad złotymi loczkami, które siostrą samego Słońca ją czyniły. Przedziwna sprawa z tą dziewczynką, trzeba to przyznać… Zawsze, kiedy pojawiała się w towarzystwie gdzie ktoś z kimś zwaśniony, krzyki na chwilę ustawały. Kiedy ktoś urazę w sercu żywił wystarczył jeden jej uśmiech, a gorzkość w słodycz się zamieniała. Kiedy łza spływała wyżłobionym korytem twarzy, wystarczyło spojrzenie jej błyszczących oczu, a po soli zostawało jedynie wspomnienie. Taka już była jej natura. Rozgniewanym przynosiła polne kwiaty, smutnym rysowała barwne laurki, zatroskanym zrywała soczyste owoce, wątpiącym wspinała się na kolana i dawała całusa. 

A kiedy już zadanie spełnione, znikała na długie godziny w białym hamaku rozwieszonym pomiędzy dwiema dorodnymi wiśniami i rozmawiała z Bogiem. I pytała Go dlaczego tak ten świat jest skonstruowany, że tak szybko ludzie zapominają o tym, co dobrego w życiu, że z taką lekkością chwytają się tego, co w dół ciągnie zamiast ręce ku słońcu wyciągać. Przecież tak niewiele potrzeba… I choć nie otrzymywała żadnej odpowiedzi, wiedziała, że jest ktoś, kto słucha, nie osądza, ktoś kto JEST i cieszy się z jej istnienia. I kiedy już powiedziała MU wszystkie swoje sprawy i spraweczki, a w sercu gościła już tylko pustka, znowu mogła zejść z białej oazy spokoju i rozdawać swoje uśmiechy.

Mijały lata. Dziewczynka kobietą się stała. Po drodze mówili jej, że za dużo z siebie daje, że ludzie tego nie są warci, że szkoda jej daru na innych marnować, że przecież i tak nikt tego nie doceni, że szybko zapomni, że długo tak nie pociągnie tylko dając i dając. A ona nie potrafiła tego pojąć, jak może się wyczerpać coś, co jest niewyczerpalne? I poczęła badać ideę dawania i brania. A im dłużej się w zagadnienie zagłębiała, tym większego nabierała przekonania, że tu nie ma dawcy i biorcy. Jest przepływ. Jest wiatr, który unosi i przenosi w nowe miejsce. Jest woda, która faluje, wznosi się i opada. Jest słońce, które promieniuje światłem. Jest deszcz, który obmywa. Jest ogień, który ogrzewa. Jest śnieg, który wybiela. Jest ziemia, która daje życie. I Natura nie pobiera opłat, nie ma pretensji do ludzi, że niewdzięcznie z niej korzystają. Nie krzyczy, pięściami nie wymachuje, nie płacze, nie oczekuje, nie prowadzi ksiąg przychodów i rozchodów. Ona robi swoje, niezależnie od ludzkiej wdzięczności czy jej braku. Więc ta mała, która teraz już całkiem dużą się stała, postanowiła odłożyć między bajki opowieści tych, którzy za mądrzejszych się uważali i słuchać jedynie tego, co istniało zanim człowiek się pojawił. TO wie więcej. TO jest jej nauczycielem. TO… jest… miłość... ale nie taka sprowadzona do marnych i rozczarowujących spraw czysto fizycznych, chemii mózgu zakochanego, hormonów rozum odbierających i filtry fałszu nakładających. W miłości TEGO… Ech, próżnie język strzępię. Wystarczy wejść w las. Poczuć deszcz na skórze. Zapach kory dębowej. Ciepło słońca. Wody szum. To wystarczy… Tam miłość mieszka… Jeśliś na to gotowy, usłyszysz, poczujesz, zrozumiesz i zechcesz w zgodzie z TYM współbrzmieć. Mimo wszystko…

I gdy tak zadumana kobieta stała pod wodospadem, poczuła, że kiedy daje, tak naprawdę dostaje, a kiedy dostaje to daje. I że kiedy serce tak pulsuje nikt nikomu dłużnikiem nie pozostaje, nie wylicza kto komu ile czego podarował i kiedy, nie czeka na spłaty, raty ni zaliczki. Jeden, naprawdę, jeden najmniejszy uśmiech może wpłynąć na tyle żyć… Ba, może nawet czyjeś zmienić i wcale nie musisz znać tej osoby! Cóż za potężna miłość!

Jest tylko jeden warunek. Robisz swoje i odchodzisz. Nawet jeśli mówią, żeś szaleniec. Śmiej się, rób swoje, idź dalej!

1 komentarz:

Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)