wtorek, 5 marca 2013

Leśne bajanie


Lubię podsłuchiwać drzewa. Wydaje Ci się, że one stoją i dumnie milczą, że takie pokorne i chylą swe pyszne korony przed wiatrem, że potrafią tylko szumieć od tysięcy lat… Ha! Nazwij mnie szaloną. Nie dbam o to. Swoje wiem. Drzewa plotkują. I to jak! Zimą ciut ciszej, bo dźwięki szybko urastają do rangi hałasu, gdy śnieg leży równiutką warstwą na zmarzniętej ziemi. Ale gdy tylko poczują w gałęziach wiosnę… Rozpoczynają się dyskusje, które przybierają na sile z każdym kolejnym zielonym liściem.

Oh, a jak drzewa potrafią śpiewać! Ich dźwięki tak podobne czasem do tych wielorybich z dalekiego oceanu… Układają pieśni miłosne, chwalą wszelkie stworzenie, dzielą się dniami, które minęły, snują opowieści o tych, które nadejdą, witają każde nowe nasionko w ziemi. Starsze pouczają młodsze, a te najstarsze już nic nie mówią, a ich jedyną melodią jest wydobywające się z samych korzeni OM…

Drzewa prowadzą normalne życie. Takie jak ty czy ja. Ich sieć wzajemnych połączeń przypomina ludzką siatkę istnienia. I tak naprawdę wiele się nie różnią od ciebie czy ode mnie. Mają swoje marzenia, zakładają rodziny, patrzą jak odchodzi ktoś bliski bo akurat wycinka lasu w planie, płaczą wraz z deszczem, wzruszają się pąkami wiosny, gdy nowe życie kiełkuje. I kochają się. Jak one się kochają! Podpatrywałam je w niedzielę, choć to tak nieładnie intymności cudze podglądać. Ale uległam, ba, dałam się nawet wciągnąć w orgię splątań tak głębokich, że przeszły całe moje ciało, odżywiły sokami, jakich dotąd nie piłam, poprowadziły w ziemię tak głęboką i ciemną, że zrewidowałam pojęcie koloru czarnego, wystrzeliły mnie w niebo tak wysokie, że z ptakami się witałam…

W miłosnym tańcu drzewo z Afryki czule dotykało to z Indii, a to z Amazońskiej Dżungli z tym z gdyńskiego lasu się tuliło. I nie było dla nich granic, przeszkód ni ograniczeń. Korzenie pieszczą się tak zachłannie, że niejeden kochanek mógłby im pozazdrościć namiętności… A jeśli mowa o miłości to i rozterki przeżywają. Gdy korzeń z Grecji sięgnąć tego z Portugalii jeszcze nie jest w stanie… I czeka cierpliwie latami aż długość długości dosięgnie, a w finale smak zjednoczenia soków życia rekompensuje męki oblubieńców.

Duże drzewa dają schronienie tym cienkim, a cienkie czują się bezpieczne w tych dużych. I podziwiają siebie nawzajem, uczą i wdzięcznie dzielą miejscem. Jedno nie będzie zazdrosne o drugie, jedno nie ma pretensji do drugiego o to kto ile miejsca zajmuje i że to jego przestrzeń na nieboskłonie, więc ty się tu nie pchaj z tymi gałęziami sąsiedzie! Ich wiedza jakaś praktyczniejsza od tej ludzkiej ze szkolnej ławy… Od małego kiełka co to ledwo z ziemi wystaje, poznają naturalną kolej rzeczy i wiedzą, że to, co się złamało wcale nie oznacza końca drzewa, że najważniejsze jest podążanie ku światłu, że śmierć daje życie milionom maleńkim istnieniom... To, że coś spróchniało nie znaczy, że przestało być drzewem, a zmieniło jedynie formę, kształt, punkt odniesienia. Życie trwa dalej. Pieśń łączy się z pieśnią.

Lubię podsłuchiwać drzewa… I czasem to ich towarzystwo wybieram, z nimi się ściskam, przy nich się wzruszam, im ludzkie troski powierzam. A one zdają się słuchać cierpliwie, gałęzią poklepią po plecach, liściem łzy otrą, zanucą korzenną serenadę i lżej na sercu z ich miłością…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)