
Oh, a jak drzewa potrafią śpiewać! Ich dźwięki tak podobne
czasem do tych wielorybich z dalekiego oceanu… Układają pieśni miłosne, chwalą
wszelkie stworzenie, dzielą się dniami, które minęły, snują opowieści o tych,
które nadejdą, witają każde nowe nasionko w ziemi. Starsze pouczają młodsze, a
te najstarsze już nic nie mówią, a ich jedyną melodią jest wydobywające się z
samych korzeni OM…
Drzewa prowadzą normalne życie. Takie jak ty czy ja. Ich
sieć wzajemnych połączeń przypomina ludzką siatkę istnienia. I tak naprawdę
wiele się nie różnią od ciebie czy ode mnie. Mają swoje marzenia, zakładają
rodziny, patrzą jak odchodzi ktoś bliski bo akurat wycinka lasu w planie,
płaczą wraz z deszczem, wzruszają się pąkami wiosny, gdy nowe życie kiełkuje. I
kochają się. Jak one się kochają! Podpatrywałam je w niedzielę, choć to tak
nieładnie intymności cudze podglądać. Ale uległam, ba, dałam się nawet wciągnąć
w orgię splątań tak głębokich, że przeszły całe moje ciało, odżywiły sokami,
jakich dotąd nie piłam, poprowadziły w ziemię tak głęboką i ciemną, że
zrewidowałam pojęcie koloru czarnego, wystrzeliły mnie w niebo tak wysokie, że
z ptakami się witałam…
W miłosnym tańcu drzewo z Afryki czule dotykało to z Indii,
a to z Amazońskiej Dżungli z tym z gdyńskiego lasu się tuliło. I nie było dla
nich granic, przeszkód ni ograniczeń. Korzenie pieszczą się tak zachłannie, że
niejeden kochanek mógłby im pozazdrościć namiętności… A jeśli mowa o miłości to
i rozterki przeżywają. Gdy korzeń z Grecji sięgnąć tego z Portugalii jeszcze
nie jest w stanie… I czeka cierpliwie latami aż długość długości dosięgnie, a w
finale smak zjednoczenia soków życia rekompensuje męki oblubieńców.
Duże drzewa dają schronienie tym cienkim, a cienkie czują
się bezpieczne w tych dużych. I podziwiają siebie nawzajem, uczą i wdzięcznie
dzielą miejscem. Jedno nie będzie zazdrosne o drugie, jedno nie ma pretensji do
drugiego o to kto ile miejsca zajmuje i że to jego przestrzeń na nieboskłonie,
więc ty się tu nie pchaj z tymi gałęziami sąsiedzie! Ich wiedza jakaś
praktyczniejsza od tej ludzkiej ze szkolnej ławy… Od małego kiełka co to ledwo
z ziemi wystaje, poznają naturalną kolej rzeczy i wiedzą, że to, co się złamało
wcale nie oznacza końca drzewa, że najważniejsze jest podążanie ku światłu, że
śmierć daje życie milionom maleńkim istnieniom... To, że coś spróchniało nie
znaczy, że przestało być drzewem, a zmieniło jedynie formę, kształt, punkt
odniesienia. Życie trwa dalej. Pieśń łączy się z pieśnią.
Lubię podsłuchiwać drzewa… I czasem to ich towarzystwo
wybieram, z nimi się ściskam, przy nich się wzruszam, im ludzkie troski
powierzam. A one zdają się słuchać cierpliwie, gałęzią poklepią po plecach,
liściem łzy otrą, zanucą korzenną serenadę i lżej na sercu z ich miłością…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)