czwartek, 10 stycznia 2013

Cierpliwy przyjaciel


Dziś ktoś na mnie czekał. Człowiek i kot, a raczej kot i człowiek, jeśli chciałabym zachować kolejność. Niezwykłe spotkanie, zwłaszcza z kotem… Jakby wiedział, że akurat dziś przyjadę i kiedy tylko zobaczył, że się zbliżam, nastawił uszy, wlepił we mnie swoje ślepka i się uśmiechnął. Przysięgam, tak mnie przywitał. Ale się ucieszyłam na jego widok. Dobry przyjaciel. Wiele przegadaliśmy... Otworzyłam drzwi do bloku, w którym rok temu mieszkałam. Kot stanął, jak pies przy moich nogach. Weszliśmy równocześnie. Nikt nie wymuszał pierwszeństwa, nikt na nikogo nie czekał. Równoprawni obywatele osiedla. Piątka na domofonie wciśnięta, kolejne drzwi się otwierają i razem wchodzimy do środka. Oczekująca z lekka się zdziwiła, że razem próg przekraczamy, ale nikogo nie wyrzuciła za drzwi. Jak dobrze. I on i ja możemy się w jej oazie spokoju schronić, posilić, ocieplić, napełnić tym, czego każde z nas potrzebowało.

Udało mi się mojemu przyjacielowi z przeszłości zrobić zdjęcia, chętnie pozował, czasem udając psa, stojąc na tylnych łapkach, ochoczo badając co na stole, choć swoją miskę z jedzeniem wpałaszował. I tak wędrował za mną krok za kroczkiem, pochrapywał z zadowolenia, w oczy spoglądał głęboko i opowiadał swoje kocie historie. Dobrze nim się tam opiekują, ma co jeść, gdzie spać, ktoś się o niego troszczy, daje mu miłość. Niczego więcej mu nie potrzeba. Cieszę się. Dobrze było znowu go zobaczyć i pogadać. Było o czym opowiadać, oj było… 

I słuchał milcząco, a kiedy opuszczał mieszkanie, machnął tylko łapką, westchnął znacząco w stylu: ech, wy ludzie, to macie problemy i zniknął. Do następnego razu…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)