Z boku widać więcej. Ostatnio słyszałam to dość często. Czyżby?
Sprawdźmy. Wdrapałam się na sam czubeczek wieży. Metalowej, zimnej, stabilnej.
Wiatr z impetem wpadł między moje włosy i w radosnej zabawie przysłonił nimi
moje oczy. Stoję na wieży i nic nie widzę. Nawet nie mam się czego złapać, o
tym, że nadal jestem na czymś twardym świadczą stopy, które dotykają podłoża. Jakoś
im nie ufam. Nie tej metalowej konstrukcji. Nie ufam tym, które są ze mną od
urodzenia, które rosły, które szły, które idą i które jeszcze pójdą. Przedziwne…
Oczy mam nadal zasłonięte przepaską z falujących loków. Najwyraźniej
jedyną osobą, której to przeszkadza jestem ja sama. Bo przecież nie widzę! A chcę widzieć! Dokąd iść? Co jest na dole? Co obok? Co w górze? A co pomiędzy?
Nagle usłyszałam głos:
- Zapomniałaś jeszcze o tym CO W ŚRODKU?
No faktycznie…
Głupio mi się zrobiło, bo przecież pojechałam na to spotkanie do samych Indii. Pojechałam
tak daleko, by tak szybko o tym zapomnieć?
Przestał mnie w końcu drażnić wiatr i te oczy, które nawet
jeśli nie są przysłonięte to i tak ślepe tysiące razy w ciągu dnia. Poczułam
jak twarz mi wilgotnieje. Przebiegło po mojej głowie tyle obrazów, a ja stojąc
z boku obserwuję je teraz od środka. Ludzie zmieniali się jak kartki w kalendarzu,
sceneria jedna goni drugą, główna bohaterka idzie. Niosą ją nogi. Rozgląda się
dookoła, mija ulice, domy, miasta, wsie, kontynenty. Zatrzymuje się. I choć
stoi nieruchomo w niej wszystko wiruje i pulsuje. Do uszu docierają
dźwięki, miliony, miliardy, nawet te z odległych zakątków miasta. Mijają ją
ludzie, setki, tysiące.
Patrzy od wewnątrz na to, co na zewnątrz. I nagle, jak za
dotknięciem magicznej różdżki, ogarnia ją ciemność, cisza, pustka. Nie ma
światła, nie ma dźwięków, nie ma nikogo
i
jest
WSZYSTKO.
Tak. Z boku widać więcej, choć wydawać by się mogło, że
niczego nie widać.
PS. Oczy kłamią, to, co w środku nigdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Aloha! Niech ta przestrzeń posłuży Twojej duszy, Twojemu sercu i zachęci do bycia blisko siebie :-)